Layout by TYLER
Fonts:dafont.com
Background:gyapo
Główna Regulamin Co to jest? Prozaicy - powrót Konkursy Facebook
Witaj na Prozaicy: Piórem! Jest to miejsce przeznaczone na publikację tekstów napisanych z myślą o konkursach lub akcjach literackich, organizowanych przez Prozaików. W celu poznania dokładniejszych informacji, zapraszam do zakładki "Regulamin" oraz "Co to jest?".
Kontakt: e-mail:prozaicy@vp.pl lub gg: 2171207 - halska.

„Arsène Lupin, dżentelmen włamywacz” – recenzja – Lady House [Piszę, bo lubię]

            Przyznaję bez bicia – nie potrafię się pohamować, kiedy wchodzę do księgarni. Efektem tego jest kupowanie książek, które były tanie/ autorstwa lubianego przeze mnie autora/leżały na półce z kryminałami/miały zachęcający blurb bądź okładkę. Tak naprawdę każda publikacja może stać się moją ofiarą. Potem wychodzę obładowana z księgarni (kto wymyślił te wszystkie typu tania książka?!) i zastanawiam się, po co to kupiłam. Przyjaciółka śmieje się, że kiedy mam na półce dwadzieścia nieprzeczytanych książek to i tak kupię dwudziestą pierwszą. Ma rację!
            Wstęp wziął się stąd, że „Arsène Lupin, dżentelmen włamywacz” pióra Maurice'a Leblanca to książka, która znalazła się u mnie w wyniku podobnej historii. Kosztowała na pewno mniej niż dziesięć złotych, a to dla mnie doskonały argument, żeby utwór (jakikolwiek) przygarnąć. I stała na mojej półce, oj stała. Dwa, może trzy lata. Cieniutka, na góra dwa wieczory, ale mimo to zawsze miałam coś lepszego do czytania. Nawet jeśli po raz sto dwunasty był to Harry Potter (jak słowo daję, chyba tyle razy to czytałam; i pewnie nieraz jeszcze wrócę). Na daną książkę muszę mieć po prostu odpowiedni nastrój. Albo sesję na karku, wtedy szukam sobie zajęć albo cienkich książeczek (po co czytać na zajęcia?).
            Uczucia po lekturze mam mieszane. Arsène jest, jak sam tytuł wskazuje, dżentelmenem włamywaczem. Okrada tylko ludzi bardzo bogatych i nie ma równych w swoim fachu. Nawet z więzienia potrafi zbiec, nie uciekając się do pospolitych metod. Postać bez wątpienia budzi sympatię – w końcu nie robi krzywdy ludziom ledwo wiążącym koniec z końcem, a odbiera tym, którzy mają bardzo wiele. Książka jest zbiorem opowiadań o Lupinie. Z każdej sytuacji bohater wychodzi obronną ręką – czasem jest detektywem, który rozwiązuje sprawę morderstwa (choć, oczywiście, korzyść z tego czerpie jedynie on, nie widzi powodu do informowania policji), innym razem fotografem czy sekretarzem. Ma nieprawdopodobną zdolność do kamuflowania się, niemniej jednak nie zawsze pozostaje nierozpoznany. Bezszelestnie potrafi ukraść praktycznie wszystko, częstokroć oddaje w utworze zegarki zanim okradzeni zorientują się, że je utracili.
            W książce uderzyło mnie podobieństwo do serii o Sherlocku Holmesie. I tu bohater ma przyjaciela, który opisuje jego poczynania. Arsène jest nieprawdopodobnie sprytny i spostrzegawczy, potrafi rozwiązywać skomplikowane zagadki i nie traci zimnej krwi. Od Sherlocka różni go to, że tamten działa dla satysfakcji i uczciwego zarobku, a ten – dla zysku i sławy. Mają wiele cech wspólnych, co znamienne tym bardziej, że w utworze Leblanca ostatnie opowiadanie opowiada o spotkaniu w Herlockiem Sholmesem. I tu mężczyzna jest sławnym detektywem, rozwiązuje zagadkę, którą wcześniej rozwikłał Lupin, ale nie pojmuje włamywacza.
            Podobieństwo do Sherlocka, powtórzę, jest uderzające, przynajmniej dla mnie jako osoby, która zna wszystkie opowiadania o genialnym detektywie. Porównanie wypada niestety na korzyść Conan Doyle’a – choćby ze względu na pisarskie pierwszeństwo. Sam niejako wymusza takie czytelnicze działanie, wplatając do historii Herlocka. Nie nazwałabym tych dwóch bohaterów opozycyjnymi – obaj są geniuszami w tym, co robią, otoczenie nie jest w stanie za nimi nadążyć, tylko cele i moralność ich różnią.

            Książka niezbyt wymagająca, opowiadania mniej pasjonujące niż u Doyle’a, co nie oznacza, że całkiem nieciekawe. Kolejnych części chyba bym nie kupiła, jest wiele pozycji, które bardziej zasługują na zainwestowanie w nie. W mojej subiektywnej opinii oczywiście. Opowiadania z dreszczykiem z powodzeniem nadadzą się na lekturę dla uczniów gimnazjum, starszy czytelnik może po nie sięgnąć raczej w celu odpoczynku dla duszy. Ja cieszę się, że przeczytałam, nie mam poczucia, że wyrzuciłam te kilka złotych w błoto – w końcu słabe książki czyta się po to, żeby móc porównać do nich dobre i poczuć różnicę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

« »