Nie rozumiała.
Nie rozumiała poświęcenia innych.
Nie wiedziała jak można stanąć w obronie czyjegoś życia wiedząc, że samemu
można też przy tym umrzeć. Dla niej takie uczucia były obce. Walka, złość i
zemsta. To jedyne rzeczy, które w tej chwili ją interesowały. Jednak
poświęcenie tego chłopaka wywarło na niej ogromne wrażenie. Zginął, aby ratować
jedną, nic nie wartą dla niej dziewczynę. Dziewczynę, która na dodatek nie była
człowiekiem. Była istotą, która nie powinna się narodzić, która nie powinna w
ogóle istnieć.
To ona miała zginąć.
Miała być ostrzeżeniem dla tych,
którzy wtrącają się w nie swoje sprawy. Nie spodziewała się jednak, że zwykły
człowiek tak się poświęci. Ludzie nie są istotami, które robią to dla innych. No chyba, że jest to
ktoś, kto jest dla nich ważny. To z jego powodu nie dobiła dziewczyny. A
mogłaby. Była taka bezbronna. Płacząc kucała nad ciałem chłopaka. Niczego
nieświadoma. Wystarczyło tylko sięgnąć po kolejny sztylet z za pasa i jednym
cichym ruchem zakończyć jej żywot. Ukrócić jej cierpienie.
Ale nie potrafiła.
Jego postawa wywarła na niej takie
wielkie wrażenie, że całkowicie zapomniała o swojej misji. Wszystko przestało
dla niej istnieć. Widziała tylko scenę odgrywającą się przed jej oczami. Dużo
krwi. Pełno łez. Strach. Złość. Nienawiść. I wszechobecny hałas. Przez chwilę
sama zaczęła mieć do siebie żal o to, co zrobiła.
Ta słabości trwała jednak tylko
chwilę.
Ona nie czuła. Takie uczucia, jak
współczucie były dla niej obce. Dla niej liczyła się tylko zemsta. Nim
ktokolwiek zdążył zwrócić na nią uwagę, zniknęła przenosząc się do swojego
własnego świata, do miejsca, w którym mogła być wreszcie sobą. Jednak scena,
którą przed chwilą zobaczyła dręczyła ją przez kila następnych dni. Pojawiała
się non stop w jej umyśle. Prześladowała ją nawet podczas snu.
Odważny.
Uważała, że tamten chłopak był
bardzo odważny. Bez żadnego zastanowienia, przyjął cios na siebie. Stanął też
przed nieznanym. Nie wiedział bowiem, co go będzie czekać po śmierci? Gdzie trafi? Czy znów się
odrodzi, jako inny człowiek? Czy trafi w bezgraniczną ciemność, aby gnić tam do
końca świata i jeszcze dłużej? To było dla niego zagadką. Nieznanym. A jednak
postanowił stawić temu czoło, aby bronić kogoś sobie ważnego.
Złość.
To było uczucie, które przepełniało
ją przez te kilka dni. Wściekła była głównie na siebie. Że wybrała akurat tę
godzinę, aby zaatakować. Że przez nią postanowiła pouczyć jej matkę. Była też
zła na tego chłopaka. Czemu podjął taką decyzje? Czemu szedł z tą dziewczyną?
Czemu? Czemu? Czemu?
Wiele pytań. I brak odpowiedzi.
Nie mogła tak dłużej wytrzymać.
Musiała dowiedzieć się kilku rzeczy. Kierując się instynktem doszła na
cmentarz. Na ten, na którym odbywał się właśnie jego pogrzeb. Widziała wielu
ludzi. Ludzi przepełnionych smutkiem. Ludzi w żałobie. Zobaczyła tam też swoich
wrogów. Tych, na których próbowała się zemścić. Z ich powodu musiała ukryć się
pomiędzy drzewami. Nie mogła obejrzeć tej ceremonii z bliska. Jednak smutek,
który tam panował czuła nawet z tej odległości.
Czuła podziw.
W ciągu tak krótkiego życia
przyciągnął do siebie wielu ludzi. Było ich o wiele więcej niż ona zdołała
przekonać do siebie w ciągu tysięcy lat. Ona nie była zbyt lubiana, a teraz
wzbudza w innych tylko strach i pogardę. Ludzi, na których jej zależało traciła
jeden po drugim. Wystarczy tylko jeden nieodpowiedni ruch, a twoje życie pada
jak domek z kart. Zrozumiała też co kierowało chłopakiem, gdy postanowił bronić
dziewczyny.
Miłość.
On ją po prostu kochał. Była dla
niego całym światem. Nie interesowało go, że jego wybranka serca nie jest do
końca człowiekiem. Wolał zginać dla niej, niż żyć bez niej. Życie ludzkie było
takie dziwne. Rodzisz się tylko po to, aby w najmniej odpowiednim momencie
umrzeć. Było jeszcze bardziej kruche niż jej domek z kart, który próbowała na
nowo odtworzyć.
Ale to jej należał się medal za
wytrzymałość.
To ona musiała teraz przeżyć resztę
życia bez niego. Z myślą, że zginą z jej winny. Bo to ona była celem. Z daleka
widziała, że dziewczyna była wrakiem samej siebie. Było widać, że ma dosyć tego
wszystkie. Dosyć własnego życia. A niestety nie mogła go zakończyć. Bo
samobójstwo to luksus przeznaczony tylko dla ludzi. I dla tchórzy. A ona nie
była ani jednym, ani drugim.
Na samym końcu tego wszystkiego
poczuła też wściekłość.
Jej nikt nie obdarował takim
uczuciem. Nikt nie poświęciłby swojego życia, aby ją uratować. Wszyscy
dolewaliby jeszcze oliwy do ognia, aby paliła się szybciej. Wszyscy nią
gardzili. Nienawidzili. Szydzili. Nikt nie obdarował jej tym uczuciem.
I teraz, i kiedyś.
I teraz, i kiedyś jej życie
wyglądało tak samo. Kiedyś to nią gardzono. Wszyscy byli postrachem dla niej.
Teraz to ona gardziła innymi. To ona jest postrachem małych dzieci.
Ucieczka.
To jedyne co jej pozostało. Musiała
uciec, aby przestać myśleć. Aby przestać przeżywać swojego życia na nowo. Może
i była tchórzem, który boi się swojej przeszłości. Wolała jednak być tchórzem,
niż masochistką.
Tak też uczyniła.
Uciekła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz