Tej nocy koc otulał ramiona
kobiety, spływając jedną, łagodną falą wraz z jej płomiennorudymi włosami. Ogrzewała
ona swoje drobne, choć spracowane dłonie przy ogniu, wpatrując się w krajobraz
za oknami. Jej broda wspierała się na barku, a smukła główka, wdzięcznie
przekrzywiona, opadła sennie na bok. Rozmarzony wyraz pięknie zielonych oczu
był spowodowany jednym, acz niezmiernie ważnym wydarzeniem.
Jej mężczyzna wreszcie wrócił.
Kochany, wspaniały mąż wrócił z wojska!
Kobietę rozpierała radość.
Odkąd tylko on przekroczył próg domu, brudny i zmęczony, odkąd rozpostarł
ramiona i pozwolił jej nacieszyć się ciepłem swojego ciała, w sercu obojga nie
gasło uczucie szczęścia. Ona nie pamiętała już, kiedy ostatni raz spędzali zimę
razem, nie pamiętała, kiedy mogła dać upust swoim uczuciom.
Ludzie we wsi mówili o niej,
że szalała z samotności. Że coraz rzadziej się uśmiechała, wychodząc z domu, a
i tego nie czyniła bez potrzeby. Błąkając się po pustych pokojach dworku,
przypominała często smutną lalkę o porcelanowej cerze, zupełnie niepodobną do
silnej, rześkiej – nieraz wręcz rubasznej – kobiety, jaką była niegdyś. Jedynym
elementem wspólnym dla obu jej wcieleń pozostały niezwykłe, gęste i puszyste
włosy, których to zazdrościli jej wszyscy. Ich rudość nigdy, o dziwo, nie była
powodem do żartów, wręcz przeciwnie. Gdy kobieta zjawiła się we wsi,
wprowadzając do męża, mawiano o królewskich przodkach, których musiała mieć. A
ona jedynie uśmiechała się pod nosem, nie kwitując tego ni słowem – była
przecież zupełnie prostą służącą, którą ukochany uratował, jak w romantycznej
powieści, jak w najwspanialszej bajce, z obozu wroga, gdzie była zakładniczką.
Kiedyś cieszyła się dużą sympatią tutejszej ludności, była dla wielu wyrocznią,
najlepszą doradczynią, najbezpieczniejszym powiernikiem.
Ale to było kiedyś. Dziś spacery
ograniczała do błąkania się po sadzie, przylegającym do tylniej ściany
bielonego dworku. Sadzie, wiosną pełnym kwiatów i zapachów, latem – brzęczenia
owadów i gier kolorów, jesienią – owoców i złotych liści, zimą zaś – śniegowego
puchu i nieprzeniknionej ciszy. Gdy ospała rudowłosa zjawiała się na wiejskim
targu, z rzadka rzucała ukradkowe „dzień dobry”, nawet sołtysowej nie
zaszczycała rozmowami, co odbiło się zdecydowanie negatywnie na jej reputacji, która stawała się z dnia na dzień
lichsza. Kupując świeże warzywa, ledwo dawała radę je dźwigać, więc podczas
powrotu do domu zawała się być jeszcze żałośniejsza. Kobieta, do tej pory
dobrze odżywiona i zdrowa, zaczęła zamykać się w sobie, schudła, piękne suknie
w barwne, kwiatowe wzory zszarzały i zaczęły na niej wisieć, policzki zapadły
się niebezpiecznie.
Gospodyni z sąsiedztwa,
niejaka Jagna, wysoka, krępa kobietka, już miała posłać któregoś ze swoich
chłopców do stacjonującego na granicy wojska, by odnaleźć tam męża rudowłosej i
poprosić go chociaż o napisanie listu, czego ów nie uczynił od ponad połowy
roku. Już miała przyjść do kobiety wraz ze swoimi córkami, by nauczyć ją robić
na drutach, już miała ją wesprzeć, podratować... Wtedy jednak wszystko się
zmieniło.
On powrócił. Żona mogła
wreszcie czuć zapach jego ubrań, wpatrywać się w jego sylwetkę, cieszyć jego
ukochanym głosem. Co z tego, że tak długo milczał, nie dawał znaku życia? Nie
miała mu tego za złe, rozumiała. I uśmiechała szczęśliwie za każdym razem, gdy
tylko spoglądała w jego spokojną twarz. Już nie odejdziesz, będziemy razem, myślała.
Tak, tak właśnie myślała, gładząc
lodowatą dłoń człowieka, który był dla niej wszystkim. Zamykająca właśnie za
sobą drzwi Jagna struchlała na ten widok, odrzuciwszy z twarzy czarny woal.
Spojrzała na otulone ciemnym aksamitem ciało, nieruchome i blade, na długi
miecz ułożony w jednej z rąk mężczyzny, domyśliła się rany na piersi. Potem
przeniosła spojrzenie na biedną kobietę, na spływające po jej zamyślonej twarzy
strużki łez, na błąkający się po twarzy uśmiech przygryzionych warg. Wtedy
zrozumiała, że ona oszalała. I już nigdy nie powróci.
Pogrzeb miał rozpocząć się
niebawem.
*"Tej nocy koc otulał ramiona kobiety, spływając jedną, łagodną FALĄ wraz z JEJ płomiennorudymi włosami. Ogrzewała ONA swoje drobne (...) dłonie" - niestety z tego zdania wynika, że fala miała rude włosy i ogrzewała swoje dłonie;
OdpowiedzUsuń*"Ogrzewała ona swoje drobne, choć spracowane dłonie przy ogniu" - drobne, ale spracowane. A co ma jedno do drugiego?;
*"wyraz pięknie zielonych oczu" - kiedy oczy są pięknie zielone, a kiedy brzydko zielone?;
*"smukła główka" - dlaczego "główka", skoro opisujesz kobietę (zrozumiałabym to przy opisie dziecka)? I może to moje widzimisię, ale "smukła" nie bardzo pasuje do głowy (chyba że opisujesz kosmitę :P);
*"w sercu obojga nie gasło UCZUCIE szczęścia. Ona nie pamiętała już, kiedy ostatni raz spędzali zimę razem, nie pamiętała, kiedy mogła dać upust swoim UCZUCIOM" - zmieniłabym nieco, żeby nie było powtórzenia;
*"niejaka Jagna, wysoka, krępa kobietka" - więc "wysoka" czy "krępa"? Bo jedno wyklucza drugie;
*"Zamykająca właśnie za sobą drzwi Jagna struchlała na ten widok, odrzuciwszy z twarzy czarny woal" - nie za dużo tych czynności na raz, w dodatku ujętych nie w kolejności występowania, co nieco mąci odbiór? ;) Zamykała za sobą drzwi, struchlała, ale przed struchleniem odrzuciła z twarzy woal. To odrzucanie woalu bym wyrzuciła, bo niepotrzebnie wprowadza chaos.
Zaczęłaś niezbyt fortunnie, bo niepoprawnym zdaniem, przez to byłam nieco uprzedzona do opowiadania (tak, przyznaję, zła i niedobra jestem, ale tak już mam). Jednak, pomimo kilku błędów (wyżej wypisanych), było całkiem ok. Nie porwało mnie co prawda, ale i nie dobiło (a o to u mnie nie jest trudno). Podoba mi się pomysł, ale brakuje mi trochę większego skupienia się na obłędzie tej pani, bo pokazałaś to trochę powierzchownie, bez zbytniego zagłębiania się w jej psychikę. Poza tym końcówka wygląda na nie do końca przemyślaną i skleconą na szybko (w porównaniu z resztą opowiadania).
Reasumując - początek i koniec mi się nie podobał, za to środek czytało się przyjemnie. Jest też nieco klimatyczne i miałaś ciekawy pomysł, więc myślę, że tak szybko o tej pracy nie zapomnę.
Pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo za opinię! Myślę, że nieco pospieszyłam się z wysłaniem tekstu, bo teraz sama zauważyłam część z tych błędów (szczególnie ta krępa Jagna rzuciła mi się w oczy), a i przyszedł mi pomysł na dopieszczenie końcówki. Nie miałam pojęcia, jak to opowiadanie zakończyć, by wyszło z takim elementem, ja wiem - zaskoczenia? Więc dość skróciłam.
UsuńAcz smukła główka była celowa, nie wiem, po prostu mi się podobało to określenie. Smukła, szczupła - może faktycznie powinnam zmienić ten epitet?
Żadna tam zła i niedobra. Konstruktywna krytyka zawsze się przydaje, dlatego raz jeszcze bardzo dziękuję i cieszę się, że mimo wszystko obeszło się bez tragedii ;)
Tekst jest bardzo krótki, a wydaje mi się, że też trochę przegadany. Opisujesz bohaterkę tylko pod względem fizycznym. Coś zupełnie odwrotnego do tego, co zwykle robią autorzy opowiadań blogowych. Pokazałaś fizyczne zmiany, jakie wprowadzały emocje i uczucia, ale ich samych nie zaakcentowałaś należycie. Chociaż nie wiem, może tak właśnie miało być? Mam mieszane uczucia, co do tego tekstu.
OdpowiedzUsuń