Layout by TYLER
Fonts:dafont.com
Background:gyapo
Główna Regulamin Co to jest? Prozaicy - powrót Konkursy Facebook
Witaj na Prozaicy: Piórem! Jest to miejsce przeznaczone na publikację tekstów napisanych z myślą o konkursach lub akcjach literackich, organizowanych przez Prozaików. W celu poznania dokładniejszych informacji, zapraszam do zakładki "Regulamin" oraz "Co to jest?".
Kontakt: e-mail:prozaicy@vp.pl lub gg: 2171207 - halska.

"Śnieg" - Ziutencja [Piszę, bo lubię]

Krzysiek obejrzał przed wyjściem z domu prognozę pogody i nie dał się zwieść pozorom – to co sypało się z nieba przypominało śnieg do złudzenia, tak że stojące nieopodal dziewczynki zaczęły się nim zachwycać, Krzyś jednak wiedział, że te lepkie i siwe płatki to tylko deszcz ze śniegiem. Temperatura była dodatnia i już teraz wszystko topniało, to co Krzyś miał pod stopami, już dawno przestało mieć cokolwiek wspólnego ze śniegiem. Mokra, szara breja mlaskała nieprzyjemnie pod stopami i oblepiała buty, ku niezadowoleniu Krzyśka – ze wszystkich drogich rzeczy, jakie nosił, buty kosztowały najwięcej.
Zgodnie z rozkładem autobus miał przyjechać za piętnaście minut, a ponieważ Krzysiek nie miał nic innego do roboty, postanowił przestać obserwować swoje buty, zamiast tego zaczął obserwować ludzi czekających wraz z nim.
Śnieg z deszczem zaczął sypać teraz tak gęsto, że zasłaniał zupełnie pole widzenia, ginęły w zamieci nawet jaskraworóżowe dziewczynki. One zdawały się tym nie przejmować i tak jedna paplała radośnie o nowej lalce, a druga przytakiwała  i jednocześnie rozprawiała o wymarzonym piesku, którego rodzice obiecali  kupić. Świetnie się dogadywały – żadna nie słuchała przyjaciółki, ale żadna też nie miała o to pretensji, starały się jedynie przekrzyczeć siebie nawzajem, szum przejeżdżających samochodów i śnieg, tak gęsty, że tłumiący wszelkie dźwięki.
Na ławce pod daszkiem siedziały starowinki, wszystkie szczelnie opatulone w kurtki, chustki i szaliki, każda trzymająca na kolanach kraciaste tobołki. Z tymi tobołkami i poukrywanymi twarzami, ledwie widocznymi zza ściany sypiącego śniegu, wyglądały jak stos worków, a ponieważ widok nie był to zachęcający, Krzyś postanowił obejrzeć coś innego.
I wtedy, w tym śniegu z deszczem, gdy tak stał i niszczyły mu się buty, a przemókł to tego stopnia, że ubranie zaczęło mu się kleić do ciała, objawił mu się anioł. Wtedy oczywiście nie zdawał sobie  sprawy z tego, że ma do czynienia z aniołem, przyglądał się tylko uważnie, jak dziewczyna podchodzi do rozkładu jazdy, a nie mogąc go odczytać, tak poszarpali go chuligani, stanęła nieopodal.
Krzyś spoglądał na nią, pragnąc dostrzec twarz ukrytą pod zachodzącym na oczy obszernym kapturem, szalikiem i padającym śniegiem. Jego starania nie poszły na marne – dziewczyna obróciła się na chwilę w jego stronę, a wówczas się zakochał. Dane mu było zobaczyć tylko oczy, ale to wystarczyło, wyglądały bowiem  jak skradzione aniołowi – tak wielkie, jasne i łagodne nie mogły być ludzkie.
Spróbował się przesunąć tak, by można było przyjrzeć się jej bliżej i na szczęście nie zwróciła uwagi na dziwaczne zabiegi Krzyśka – kiedy tak stawiał śmieszne małe kroczki w jej kierunku, dziękował za padający śnieg, który może  i zasłaniał cudne widoki, ale także osłaniał go przed wścibskimi spojrzeniami staruszek i dzieci, a także samej przyczyny tak szybko bijącemu mu serca.
Był teraz tak blisko niej, że mógł w każdej chwili się na nią oglądać, udając wygląda autobusu i wtedy mimowolnie się odezwał. Ledwie zdawał sobie sprawę z wypowiedzianych słów, nie myślał o nich i ledwo jej słyszał przez śnieg:
— Może wyskoczylibyśmy gdzieś, gdzie jest cieplej?
Obróciła się ku niemu i przyjrzała uważnie, a kiedy tak wlepiała w niego anielskie oczy, Krzysiek miał ochotę jednocześnie zaapść się pod ziemię i postawić sobie pomnik – był taki dzielny! Nie każdy wszakże zagadałby dziewczynę tak piękną, niewykluczone, że Krzysiek okazał się pierwszym, który właśnie to zrobił. Potrafił sobie wyobrazić, jak reszta mężczyzn rezygnuje z podjęcia tak karkołomnego wyzwania, pewnie dlatego jej spojrzenie tak pełne było zdziwienia.
Dopiero teraz zauważył, jak bardzo jest wysoka, niewiele niższa od Krzyśka. Och, uwielbiał tak wysokie dziewczyny, miały w sobie pewną klasę, której brakowało drobniejszym kobietom.
Zdawało mu się, że czeka już na odpowiedź milion lat, gdy nagle dziewczyna jego marzeń sięgnęła dłonią do szalika, by odsłonić twarz. Dłoń okazała się podejrzanie duża, Krzysiek uznał jednak, że nikt nie jest idealny i tym bardziej piękność zdawała mu się nieziemska – tak cudowna i dobra, że aby upodobnić się do śmiertelników, pozwoliła się oszpecić tak wielkimi dłońmi!
Nareszcie mógł obejrzeć twarz w pełnej krasie i nagle zdał sobie sprawę z karygodnej pomyłki. Nie mógł jednak niczego cofnąć, mógł tylko słuchać, jak mężczyzna o najdelikatniejszych oczach jakie widział, odrzekł powoli basem:
— Nie jestem gejem, przykro mi.
Na autobus musiał więc Krzysiek czekać jeszcze pięć minut, w towarzystwie rozchichotanych dziewczynek, babć i ich tobołków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

« »