Na początku był Świat i tylko On, co nie miał początku ni końca, co był wszechpotężny i wszechmocny. Był jednak pusty i istniał sam dla siebie, nie było bowiem prócz niego nic żywego. Nie chcąc dłużej żyć w takiej rzeczywistości, powołał Świat do istnienia dwoje bogów i rozkazał im, by wypełnili przestrzeń wszystkim, co może żyć i oddychać. Wzięli więc bogowie kamienie, wodę i powietrze i zaczęli tworzyć z nich wszelkie gatunki roślin i zwierząt i nadawali im imiona, rozkazując mnożyć się między sobą i wypełniać pustkę. Świat widział owocność ich pracy i chociaż cieszył się z roślin i zwierząt, czuł, że czegoś jeszcze brakuje. Rozkazał więc bogom:
- Stwórzcie teraz z siebie samych takich, jakimi wy jesteście. Bądźcie równi między sobą i niezależni od siebie. Kochajcie się wzajemnie i służcie mi, a wszelkim stworzeniem władajcie wedle waszego uznania.
Zrobili więc bogowie, jak im powiedział i wkrótce przestrzeń pełna była ich potomstwa, które miało i swoje potomstwo. Kochali się oni pomiędzy sobą i żyli w zgodzie, przekazując z pokolenia na pokolenie słowa Świata, a słowa Jego były prawem pośród nich. Tkwiła w ich jednak wielka potrzeba tworzenia ciągle nowych rzeczy, a nie wszystkie z nich były dobre. W końcu stworzyli oni śmierć i zaczęli zabijać to, co wcześniej stworzyli, a gdy i to przestało im wystarczać, zaczęli zabijać i siebie nawzajem. I chociaż Świat nie chciał śmierci żadnego z nich, oni oskarżali się między sobą o rozmaite grzechy i karali śmiercią, mówiąc:
- Twoje zachowanie nie podoba się Światu, dlatego zginiesz.
Bogowie stworzyli również rozmaite narzędzia, pomagające im zabijać i ciągle doskonalili się w okrucieństwie z imieniem Świata na wargach, a każdy z nich zabijał swoich braci i wszelkie stworzenie w imię Świata. Powstała pomiędzy nimi złość i nienawiść, a powinna być miłość, zastanawiał się więc Świat:
- Czyż nie jestem dobry? Czemu więc oni są źli, skoro ze mnie pochodzą?
Tymczasem podzielili się oni na grupy, które nazwali „narodami” i każdy naród nienawidził wszystkich innych i chciał zabrać dla siebie jak najwięcej przestrzeni, czyniąc z innych swoich niewolników. W ten sposób bogowie stworzyli wojnę i oddali się jej bez reszty ku rozpaczy Świata. Ogarnięci tym szałem zapomnieli o Jego słowach i odrzucili jego naukę, bo choć dalej czcili go ustami, ich serca były twarde jak kamienie i zimne jak lód. I chociaż śpiewali „Niech będzie Świat uwielbiony”, w sercach swych myśleli grzesznie „Cóż takiego może dać nam Świat, czego nie możemy wziąć sobie sami?”. Od tego czasu nie było nigdy dnia bez rozlewu braterskiej krwi i bez użycia śmiertelnej broni, a oni zamiast zlęknąć się tego, co z nich wyszło, udoskonalali wciąż wojnę, by była szybsza, okrutniejsza i niszczyła więcej. A taka tkwiła w nich złość, że najgorszych spomiędzy siebie zaczęli zwać bogami wojny i czcić ich, jakby to oni byli Światem. Mawiali przy tym pomiędzy sobą:
- Wojna daje nam postęp, dzięki niej mamy coraz więcej.
- Wygra, kto się nie boi wojny.
- Tamci to wrogowie, dlatego wojna jest koniecznością.
Jednak nadszedł w końcu bój tak krwawy i tak okrutny, że i oni przerazili się srodze i natychmiast przerwali swoje działania. Zaczęli zrzeszać się w narodowe organizacje, które miały zapobiec powstawaniu kolejnych wojen, natura ich jednak była inna i szybko zatęsknili do zniszczenia i okrucieństwa. Na nowo zaczęli z lubością wypowiadać te kłamstwa, którymi usiłowali usprawiedliwić swoją złość i nienawiść. Widząc to, Świat postanowił nie czekać dłużej i zesłał na nich płonące skały, od których wielu zginęło i domy wielu zostały spalone. W tragedii bogowie przypomnieli sobie o Świecie i oskarżyli go, że o nich zapomniał, skoro pozwolił na całe zło, do którego doszło. Słysząc to, Świat odpowiedział im:
- Oto nie ja zapomniałem o was, lecz wy o mnie. Czyż nie rozkazałem wam, byście kochali się nawzajem? Czyż nie poleciłem wam być równymi pomiędzy sobą i czyż nie powiedziałem, że żaden z was nie może być niewolnikiem drugiego? Złamaliście wszystkie moje przykazania, czym sprawiliście mi wielki ból, lecz ja nie chcę waszej zguby. Żyjcie spokojnie i nie grzeszcie więcej przeciwko mnie.
Bogowie nie zrozumieli jednak tych słów i zaczęli szukać pomiędzy sobą winnych, żaden z nich nie potrafił bowiem dostrzec zła w samym sobie, chociaż dostrzegał go wiele w swych braciach i siostrach. Z tego powodu znienawidzili się oni pomiędzy sobą jeszcze mocniej i powstały pomiędzy nimi nowe konflikty i wojny. Świat rozgniewał się, widząc wśród nich jeszcze więcej zła i nienawiści, dlatego zesłał na nich ogromną falę, która zalała ich miasta i wielu potopiło się lub straciło całe dobytki. Ci jednak nie zrozumieli nic i nie szukali winy w sobie, lecz w Świecie. Zarzucali mu, że nie pamięta już o nich i że zostawił ich samych sobie, bo tak naprawdę zupełnie nie interesują go ich losy. Świat słyszał ich rozpaczliwy lament, dlatego ponownie odezwał się do nich:
- To wyście o mnie zapomnieli i to wy macie za nic moje słowa. Czyż nie rozkazałem wam, byście kochali się nawzajem? Czyż nie poleciłem wam być równymi pomiędzy sobą i czyż nie powiedziałem, że żaden z was nie może być niewolnikiem drugiego? Kocham was jednak nadal tak samo i nie chcę waszej zguby.
I ponownie dał im Świat czas na opamiętanie, ci jednak nie zrozumieli, więcej było bowiem w nich zła, które nie pochodziło od Świata, niż Jego dobra. Nie znali go zatem tak, jak dzieci powinny znać ojca i nie potrafili odkryć na nowo Jego woli. Szeptali między sobą bogowie:
- Czyż ja i ty nie jesteśmy dobrzy? Czyż tamci nie są gorsi od nas? Dotyka nas kara za ich grzechy, zabijmy ich zatem i nieszczęścia od nas odejdą.
Bogowie zwołali między sobą sąd i wezwali do siebie tych, których jeszcze niedawno czcili jako bogów wojny, aby ich oskarżyć i zabić. Nie tego jednak oczekiwał od nich Świat. Widząc, że ponownie nie zrozumieli Jego słów, zesłał na nich wichurę, która porwała ich domy i bydło i ich dzieci. W rozpaczy wołali do Niego:
- Czemuś nas opuścił? Nie żyją już ci, którzy grzeszyli, więc dlaczego nas karzesz?
A Świat zstąpił do nich i odpowiedział im:
- Nie ja was opuściłem, a wyście mnie opuścili. Czyż nie rozkazałem wam, byście kochali się nawzajem? Czyż nie poleciłem wam być równymi pomiędzy sobą i czyż nie powiedziałem, że żaden z was nie może być niewolnikiem drugiego? Kocham was nadal i nie chcę waszej zguby, jednak było to moje ostatnie ostrzeżenie. Wróćcie do mnie, a nie będzie już pośród was nieszczęścia.
Odchodząc Świat zobaczył, że jego słowa nie przynoszą skutku, bo nie było po jego odejściu mniej zła pośród nich. Uszy ich były bowiem głuche na prawdę, chociaż słyszały i oczy ślepe na światło, chociaż słyszały. Nie chcąc dłużej patrzeć, jak niszczą siebie nawzajem, oraz to, co sami stworzyli, powiedział Świat sam do Siebie:
- Dość tego. Niech dotknie ich zniszczenie i niech do reszty wypleni tę zarazę.
Po tych słowach zesłał na nich głód i choroby, by niszczyły ich, aż wszyscy pomrą. Zanim jednak wszystko to rozeszło się po przestrzeni, przywołał Świat tego z bogów, którego postępowanie zawsze mu się podobało i powiedział do niego:
- Jesteście przesiąknięci złem, które nie wzięło się ze mnie, lecz z was, ty jednak pozostałeś mi posłuszny. Nie zginiesz wraz ze swymi braćmi i siostrami, a pozostawisz po sobie ślad. Chcę, aby przestrzeń zamieszkali podobni do ciebie, lecz nieskorzy do grzechu i pokorni. Stwórz ich mniejszych od was i słabszych. Niech służą mi i żyją na wieczność w zgodzie pomiędzy sobą. Ciebie zaś niech nazwą Ostatnim Bogiem, stworzycielem swoim.
Ostatni Bóg przystał od razu na polecenie Świata, odszedł od Niego i zrobił to, co On mu zlecił. By stworzyć mniejszych i słabszych od siebie, przyzwał do siebie samice zwierząt drapieżnych i każdej z nich wszczepił swoją boską cząstkę, by w nich rozwinęło się dziecko nie boskie i nie zwierzęce. To uczyniwszy powiedział do nich:
- Wykarmcie je i wychowajcie jak własne młode, bowiem to, co narodzi się z was, umiłowane jest przez Świat. Będą one władać przestrzenią i przetrwają, bo będą dobre.
I nazwał Ostatni Bóg to, co powstanie ludźmi, po czym odszedł tam, gdzie Świat przebywał. Ludzie tymczasem narodzili się i żyli w przestrzeni, miłując Świat i oddając cześć swemu ojcu, a słowa Ostatniego Boga były jak prawo pośród nich.
I żyli szczęśliwi, bo nie znali jeszcze grzechu.
Stylizacja biblijna, jak najbardziej trafiona. Opowiadanie ma swój urok;)
OdpowiedzUsuń