Layout by TYLER
Fonts:dafont.com
Background:gyapo
Główna Regulamin Co to jest? Prozaicy - powrót Konkursy Facebook
Witaj na Prozaicy: Piórem! Jest to miejsce przeznaczone na publikację tekstów napisanych z myślą o konkursach lub akcjach literackich, organizowanych przez Prozaików. W celu poznania dokładniejszych informacji, zapraszam do zakładki "Regulamin" oraz "Co to jest?".
Kontakt: e-mail:prozaicy@vp.pl lub gg: 2171207 - halska.

"Prolog" - Psia Gwiazda [Piszę, bo lubię]
     W pomieszczeniu unosił się ostry zapach uryny i szczurzych odchodów. Małe okienko, umieszczone tuż pod sufitem, było szczelnie zamknięte i tak brudne, że tylko jeden wąski promień światła padał na zakurzoną podłogę. Od gołych, kamiennych ścian, pokrytych pleśnią i gdzieniegdzie zakrzepła krwią, biło przenikliwe zimno, a uwieszone pod sufitem łańcuchy dzwoniły miarowo i metalicznie, jakby poruszane silnymi podmuchami wiatru. Ciężkie, ciemne, hebanowe drzwi, zamknięte na głucho, znajdowały się u szczytu drewnianych schodów, nadgryzionych zębem czasu. Brakowało w nich kilku stopni, w paru szczury wydrapały dziury, gdzie chowały znalezione odpadki i różne drobiazgi, jak mały, srebrny pierścionek bez oczka czy pozłacany łańcuszek. Gęste, szarawe pajęczyny, utkane między szczeblami poręczy, połyskiwały pyłkami kurzu. Dwie pochodnie, wiszące po obu stronach wejścia, rzucały wątłe i migotliwe światło w obrębie kilkudziesięciu centymetrów, niedocierające nawet do podnóża schodów.
      Drobna, skulona postać była niemalże niewidoczna wśród otaczającego ją mroku. Skołtunione i pozlepiane błotem włosy opadały strąkami wzdłuż twarzy. Blade, spękane usta poruszały się szybko, a wydobywające się z nich ciche, niewyraźne słowa mroziły krew w żyłach. Wypowiadane z nienawiścią i pasją łacińskie inkantacje, przemieszane z nasyconymi złością przekleństwami, z pewnością nie powinny znajdować się w ustach tak młodej osoby. Kiedy szept zaczął przechodzić niemalże w krzyk, dziewczynka zaczęła szarpać się za włosy i kiwać w przód i tył.
      Szczęk zamka i skrzypienie zardzewiałych zawiasów spowodowały natężenie wrzasków. Duża dłoń chwyciła jedną z pochodni, a po chwili stare schody zaskrzypiały pod ciężarem schodzącego mężczyzny. Kiedy krąg światła padł na twarz dziewczynki, dało się zauważyć, że jej bystre, modre oczy, okolone woalką grubych, ciemnych rzęs, lśniły łzami.
      -— Maga! — Gruby, donośny głos uciął okrzyki. — Ile razy mam ci powtarzać, że masz być cicho!? — Mężczyzna mówił podniesionym głosem, nie patrząc na dziewczynkę, uciekając wzrokiem na boki. — Doprowadzasz mnie do szału tymi swoimi wrzaskami! A chyba nie chcesz, żebym był zły, prawda?
      Pokiwała głową, pociągając żałośnie nosem. Zaczerwienione policzki i opuchnięte oczy kiedyś wzbudziłyby w mężczyźnie ukłucie żalu. Teraz zdawał się tego nie zauważać.
      — Bardzo dobrze — powiedział. — Cieszę się, że mnie zrozumiałaś. A teraz posłuchaj mnie uważnie... — Uciął, sprawdzając kątem oka reakcję Magi, która poruszyła się gwałtownie. -— Dzisiaj mamy gości i, uwierz mi, naprawdę nie chcesz, żebym musiał tutaj schodzić po raz kolejny. — W odpowiedzi usłyszał jedynie głośne przełknięcie śliny, na co uśmiechnął się nieznacznie. -— W przeciwnym razie wiesz, co cię czeka.
       Mężczyzna odwrócił się na pięcie i ruszył powoli w kierunku schodów, uważając by nie nadepnąć na czmychające na boki szczury; kilka razy zdarzyło mu się niechcący przygnieść jakiegoś butem, a chrzęst łamiących się kostek wzbudzał w nim obrzydzenie. Będąc przed drzwiami i odwieszając pochodnię, zerknął przez ramię w kierunku dziewczynki. To, co zapamiętał jako ostatnie, to błyszczące w ciemności oczy.
      Kiedy z głośnym szczękiem przekręcił klucz, odetchnął z ulgą. Gdyby nie musiał, nigdy by go nie używał, ale wiedział, że inaczej nie byłby w stanie zapanować nad napadami szału Magi. Próbując opanować nerwy, oparł czoło o zimną, kamienną ścianę. Z każdym głębokim oddechem uspokajał się. Policzył w myślach do siedmiu – robił tak zawsze po rozmowach z Magą, oczywiście dopiero odkąd sprawy się skomplikowały. Początkowo nie chciał w to wszystko wierzyć, śmiał się i bagatelizował to, co było nietypowe. Z czasem żarty zaczęły maskować przerażenie i pewnego rodzaju niepokój. Potem pojawiła się determinacja, chęć zwalczenia zła w zarodku, ale lęk nadal pozostał. Mężczyzna chwiejnym krokiem ruszył wzdłuż słabo oświetlonego korytarza w kierunku drzwi, zza których dobiegał gwar rozmów i szczęk sztućców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

« »