Była jedną z tych osób, które – mimo że pojawiają się na chwilę – w sercu zostają na zawsze.
Była wspomnieniem wakacyjnego słońca, cierpkich truskawek i zapachu wieczornego ogniska. Smukła sylwetka, cera porcelanowej lalki, malinowe usta i włosy koloru zboża. Pojawiła się, kiedy on, dwunastolatek, zaczął dopiero odkrywać, jak interesująca potrafi być płeć przeciwna.
Dziewczyna nie zostawiła po sobie choćby czarno-białego zdjęcia, dlatego jej portrety zdobiły szkolne zeszyty i wewnętrzne okładki podręczników. Musiał mieć pewność, że nawet jeśli jej uśmiech rozmyje się we wspomnieniach, będzie mógł te wspomnienia odświeżyć.
To była odległa przeszłość. Pierwsze i ostatnie wakacje na wsi w domu starej ciotki. I mimo że minęło prawie trzydzieści lat, wciąż czuł dreszcz na myśl o dotyku delikatnych dłoni, opatrujących stłuczone kolano.
Nawet nie liczył, że ona wróci.
*
Promienie wczesnowrześniowego słońca zalewały miasto.
Przykucnęła, by pozbierać upuszczone przez siebie monety. Nie przeszło jej nawet przez myśl, że jest uważnie obserwowana.
Podziwiał błękitną sukienkę, która podkreślała jej nienaganną figurę. Wodził wzrokiem po jasnych włosach, wyobrażając sobie, jak miękkie muszą być w dotyku. Oczy wędrowały po zgrabnych nogach, odsłoniętych do kolan, zatrzymywały się co jakiś czas na dużym dekolcie, by utkwić na ustach, ozdobionych czerwoną szminką.
Wiedział, że nie powinien patrzeć na nią w ten sposób. Czasami chciał nawet, żeby zniknęła. Ale ona wracała, widział ją tam prawie codziennie.
Od czasu odkrycia ulicy, którą przemierzało widmo sprzed lat, stał się stałym gościem kawiarni i knajpek, ciągnących się wzdłuż jej trasy.
*
Tego dnia też patrzył. Letnią sukienkę zamieniła już dawno na musztardowy płaszcz z sześcioma czarnymi guzikami. Wyobrażał ją sobie w najróżniejszych sytuacjach, nawet tych nieprzyzwoitych. Z niesmakiem dla swoich myśli stwierdził, że mogłaby być jego córką.
Znikła z jego pola widzenia.
Spojrzał na leżące przed nim gazety. Wtedy też wolał oglądać ją, niż wertować pismo za pismem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz