Domino bez żadnego mrugania oczami
wpatrywała się w ramkę, którą miała w ręce. W środku znajdowało się jej
ulubione zdjęcie, które było zrobione w pierwszych tygodniach jej znajomości z
Adrianem Rochesterem. Był to najbardziej szczęśliwy okres w jej życiu i choć
posiadał smutne zakończenie, nigdy nie wyparłaby się tych wspomnień. Zanim
dziwnym trafem poznała go, jej życie było mdłe i pozbawione jakichkolwiek kolorów.
Dopiero on wniósł w nie światło i radość. Dzięki niemu wstawała każdego ranka z
nową energią, by przeżyć te bezsensowne dni. I w brew pozorom nigdy w nim się
nie zakochała. Byli tylko przyjaciółmi. W pewnym momencie nawet zaczynała uważać
go za swojego ojca. W końcu to on, a nie jej prawdziwy ojciec wyciągnął ją z
domu dziecka i wziął pod swój własny dach, i to on był jedyną osobą, która w
ogóle martwiła się o to, co stanie się z nią w przyszłości. Jej ojciec miał to
w głębokim poważaniu. Teraz jednak wszystko się skończyło, a Domino znów
została sama. Wiedziała, że w końcu do tego dojdzie, Adrian ją przed tym ostrzegał.
Nigdy wcześniej nie chciała jednak przyjąć tego do wiadomości. Teraz, gdy już
to się stało, Domino zarozumiała, że jest jeszcze tyle rzeczy, które chciałaby
mu powiedzieć, a nie jest już w stanie. Wiedziała również, że gdyby bardzo się
uparła, to mogłaby próbować go odnaleźć, ale w pewien sposób było to
bezsensowne. Musiałaby przeczesać wszystkie możliwe czasy i kraje, aby go odnaleźć,
co w brew pozorom było bardzo trudne. On ją ostrzegł przed tym, zastrzegł, że
nie powinna tego robić, jeżeli nie będzie miała naprawdę bardzo ważnego powodu.
Domino wątpiła, że fakt, iż za nim tęskni jest wystarczający.
Nie wiedziała nawet, w którym
momencie szkło pod jej palcami pękło i rozsypało się na podłogę. Domino jednak
w ogóle nie zwróciła na to uwagi. Z pomiędzy tego, co zostało wyjęła zdjęcie i
wrzuciła je do plecaka. Rozejrzała się po raz kolejny po tym pomieszczeniu
sprawdzając, czy o czymś nie zapomniała. Ten dom był dla niej wszystkim. Był
pierwszym i zarazem ostatnim. Więcej już pewnie nigdzie nie poczuje się tak jak
tu. Nie mogła jednak tu zostać, nie bez Adriana. W końcu kobiety z domu dziecka
odwiedzą ją, a gdy zobaczą, że nie ma jej opiekuna, zabiorą ją z powrotem do
siebie. A tego Domino nie chciała. Właśnie z tego powodu musiała uciec. Udać
się w miejsce, które nie specjalnie jej się podobało, ale wiedziała, że
znajdzie tam wszystko, co będzie jej potrzebne. Wiedziała też, że prędzej, czy
później musiałaby się tam udać, bo była im potrzebna. Lepiej więc prędzej, niż
później.
Obeszła dokoła jeszcze raz wszystkie
pomieszczenia wypatrując potrzebnych rzeczy. Nie brała ze sobą żadnych ubrań,
ani sprzętów domowych. Wiedziała, że w miejscu, do którego się udaje, dostanie
nowe. Z tego domu zabierała tylko rzeczy, które przypominały jej o Adrianie.
Nie było jednak tego zbyt dużo. Gdy była już pewna, że wszystko ze sobą zabrała,
złapała za pięciolitrową butelkę stojącą przy wejściu wypełnioną do pełna
benzyną. Po raz kolejny obeszła wszystkie pokoje wylewając na podłogę jej
zawartość. Nie chciała, aby ktokolwiek tu wchodził, a co gorsza przywłaszczył
sobie ich dom. Gdy już ta czynność została wykonana, Domino weszła po raz setny
tego dnia do pokoju, który należał do Adriana. Z ledwością powstrzymała łzy.
Szybko jednak się ogarnęła i podniosła rękę do góry. Koniuszki jej palców
zapłonęły lekkim ogniem. Bez namysł przyłożyła je do firanki i zaczęła
przesuwać. Tak jak się spodziewała zapłonęły ogniem. W ten sposób przeszła cały
dom podpalając wszystkie rzeczy, które tylko się dało. Gdy była już pewna, że
wykonała swoją robotę, zarzuciła plecak na plecy i ruszyła chodnikiem w stronę
nowego domu, ku swojemu przeznaczeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz