UŻYTKOWNIK ZOSTAŁ
ZBANOWANY ZA ZŁAMANIE REGULAMINU
Miał na nosie stare okulary. Rozczulające. I głupie.
Rozczulające, głupie i świadczące o pewnego rodzaju braku… elegancji i
elastyczności. O zbytnim przywiązywaniu wagi do rzeczy realnych.
Zazwyczaj, gdy spotykał awatara, H404 lubił zgadywać, jak
w rzeczywistości wygląda człowiek nim zawiadujący. Było to zajęcie ciekawe,
chociaż niezbyt wymagające. Wszystkie awatary były zbudowane podobnie, upiorne
wypadkowe wyglądu ich Użytkowników i wizerunków znanych aktorów. Dłuższy czas
nikt już nie odwiedzał H404. Zrezygnowali. Aż do dziś.
Moderator uśmiechnął się do przybysza. Specjalnie na tę
okazję wytworzył niezwykle stylowy trzyczęściowy garnitur w kolorze starego
wina, prócz tego nie zmieniał jednak konfiguracji motywu. Podobała mu się
cyfrowa manifestacja przedstawiająca mężczyznę w średnim wieku, przystojnego, o
uwydatnionej szczęce. Taka postać wzbudzała mimowolny szacunek Użytkowników.
– Dawno nikt tu do mnie nie zaglądał – zagaił, a linie
Kodu zamigotały przyćmioną zielenią w jego oczach. – Czy byłby pan tak uprzejmy
i podał mi swój login, panie…?
– Adam – odpowiedział tamten, poprawiając zupełnie
bezużyteczne okulary. Skryte za nimi oczy były szaroniebieskie. Moderatorowi
wydały się brzydkie, więc sięgnął do źródła i dyskretnie zamienił go na zielony.
H404 lubił zielony. Nic nie wskazywało na to, aby jego gość to zauważył. Cóż, kiedyś
bycie Adminem było czymś, teraz najwyraźniej wystarczą solidne plecy…
Uśmiechał się nadal, gdy młody Administrator podawał
swoje dane, a akceptując je, wygenerował miejsce do rozmowy. Była to
kawiarenka, łudząco podobna do krakowskiej kawiarni „Pod aniołkiem” o wystroju sprzed
dwóch wieków; zamiast jednak zwyczajnych stolików, stały tu dwa obite skórą
fotele, a na stojącym pomiędzy nimi stoliku pyszniły się elegancko zdobiony vacuum coffee maker, jakby wydarty
żywcem z dziewiętnastego wieku oraz orientalna figurka kota o ostrych uszach i
paciorkowatych oczach. Na niewielkiej półce nad głową Adama ustawione były
symulacje papierowych książek. Gdyby ktoś zechciał je wziąć do ręki, okazałoby
się, iż nie da się ich otworzyć. Nie można mieć wszystkiego. Gdyby wyszli,
ukazałaby się im niedopracowana tekstura tła, przestawiająca przedwieczny park.
H404 egzystencją nazywał kolor czerwony, a niebo tego dnia było żółte. Nawet
najbardziej utalentowany mistrz nie potrafił zmienić nieba, generowanego losowo
i mającego w sobie usterki nawarstwiające się przez lata niczym śmieci pod
nigdy nie sprzątanym łóżkiem.
Podobno dostatecznie zaawansowana technologia nie różni
się zbytnio od magii. Była to – w pewnym sensie – prawda. Ludzie, uważając
magię za niebezpieczną, wiele wieków temu zabronili jakiegokolwiek parania się
nią; technologia pozostawała jednak w ich mniemaniu czymś godnym doskonalenia,
przyjaznym cywilizacji. Zdawali się ignorować fakt, że jedno prowadzi do
drugiego; stwarzali wirtualne światy, różniące się od magicznych iluzji jedynie
techniką wykonania.
H404 uważał to za bezsensowne. Magia była prekursorką
techniki, i, uwięziona w elektronicznym piekle, pozostawała nadal potężną siłą.
Potężniejszą tym bardziej, że już niemalże nikt nie pamiętał, jak powinno się z
nią obchodzić. H404 pamiętał, oczywiście. Spojrzał pytająco na Admina, który
najwyraźniej uznał, że pora przejść do rzeczy:
– Użytkownicy zgłaszają niepokojące rzeczy o tej sieci – zaczął,
pochylając się w fotelu. Siedzieli naprzeciw siebie uśmiechając się zdawkowo, gdy
mięśnie ud awatara Admina napięły się niemalże niezauważalnie. Zdawał sobie
sprawę z tego, że coś jest nie tak, nie podejrzewał jednak, iż jego lokalna
sieć właśnie zamieniła się w stryczek.
H404 przybrał wyraz twarzy oznajmujący szczere zdumienie.
– Mógłby pan sprecyzować naturę problemu? Wystąpiły jakieś
nieprawidłowości? – zapytał, wczuwając się w rolę ograniczonej obrożą Kodu
sztucznej inteligencji. – Przyznaję, zaskoczyła mnie liczba kontroli urzędniczych
w ciągu ostatnich lat…
Administrator skrzywił się. Zapewne miał Moderatora po
prostu za tępy, średnio przydatny program. Przynajmniej byli kwita – H404 uważał
go za tępy, średnio przydatny worek mięsa.
– Wydaje się, że problem jest bardziej skomplikowany.
Ostatnio Użytkownicy giną…
Łyk kawy, przyjemny, głęboki śmiech.
– Taka rola Moda.
– Nie mówię o tym, że zostają zbanowani.
H404 też o tym nie mówił. Jego twarz przyjęła wyraz
uprzejmego zdumienia.
– Giną? Realnie?
Raczy pan żartować. To portal społecznościowy, nie cyberpoligon. Tu nikt nie ma
takiej władzy… – H404 wczuł się w Kod tworzący sztuczne ciało Administratora, symulującą
funkcje życiowe iluzję. Kilka prostych linijek odpowiedzialnych za uczucie
wilgoci w ustach, odruch mrugania... I potężna gałąź blokująca odczucia
niepożądane w dostępnej od trzynastu lat części Sieci. Ból, strach,
podniecenie. H404 z zadowoleniem przełamał tę blokadę.
Kod jest wieczny,
będzie istniał zawsze. Lecz wieczna była również magia, której H404 używał do kontroli
elektronicznej sieci. Po ciele Adama przebiegły pojedyncze, delikatne błyski, ilustrujące
subtelną zmianę, przebudowę; Administrator zdawał się jeszcze nie dostrzegać
różnicy, a przecież był już kimś więcej, nie przypominał już nieczułej na
zagrożenia postaci z kreskówki.
Przez chwilę milczeli,
potem H404 mógł z rozkoszą obserwować zdumienie wykwitające na twarzy
swojego gościa. Ludzki mózg broni się jednak przez wydarzeniami, które uważa za
nierealne, szybko więc zachowanie Adama wróciło do normy. Poruszył się w
fotelu, przyjmując wygodniejszą pozę, musiał uznać, że to zwykłe uczucie
dyskomfortu – że być może po prostu ścierpła mu noga. Moderator widział jednak,
że Admin nadal się niepokoił, gdyż Kod generował automatycznie lekkie zmiany w
teksturze jego awatara. Rozszerzone źrenice, napięte mięśnie ramion.
– Rozumiem, że tylko przyszedł pan zgłosić zastrzeżenia?
– zapytał Moderator, próbując reanimować wyraźnie martwą konwersację i odstawiając
filiżankę z kawą na stolik, obok figurki kota. Adam dotknął jednego z kocich uszu
opuszką palca, nacisnął mocno, na skórze wykwitła czerwona kropla krwi.
Spojrzał na H404, a jego oczy nagle stały się dziwnie miękkie. Patrząc w te
oczy, Mod mógłby nawet uwierzyć w istnienie skrytej za nimi duszy, gdyby nie fakt,
że w Internecie nic nie miało duszy. One zostawały w ciałach, opuszczonych i
bezużytecznych.
H404 dyskretnie wyłączył możliwość wylogowania. Niektórzy
uważali magiczne zaklęcie za mało subtelne.
– Chusteczkę?
Adam powoli skinął głową,
jego mina wyrażała mieszankę niedowierzania oraz szoku. A gdy ich dłonie
zetknęły się na krótko, nagły uśmiech rozjaśnił jego twarz.
– Nie lubię zielonego – powiedział przepraszającym tonem.
Pomieszczeniem wstrząsnął wybuch. Cyfrowa wersja
potężnej, wszechogarniającej, pozbawionej centrum eksplozji. Kod zaczął się
mutować, a H404 po raz pierwszy od wielu lat poczuł na sobie nacisk woli innego
twórcy. Rzeczywistość wokół nich zaginała się, drgała, jakby niezdecydowana,
czym ma się stać i kogo powinna słuchać, tworzyć magiczną iluzję, czy
elektroniczną symulację. Magia ścierała się z Kodem, próbując szybko
przystosować się do nowych warunków gry. Ciało H404 również próbowało się zmienić,
poczuł niewiarygodnie bolesny ucisk, gdy jego klatka piersiowa zapadła się
gwałtownie. H404, powalony bólem, spoglądał na rzeczywistość lśniącą łagodną
zielenią pomieszaną z beżem, pulsującą do rytmu jego agonii.
Moderator nie
zauważył, kiedy upadł i zwinął się w krwawiący kłąb, skupiając się teraz na
jednym – całkowitym odcięciu Adminowi drogi powrotnej. Rzeczywistość rwała się,
zmieniała pod wpływem jednej woli, aby chwilę później ulec kolejnej. Magiczna
potęga kontra cybernetyczna precyzja. Budowanie kontra niszczenie.
H404 skupił się, starając się zignorować ból, tylko po
to, aby po kilku sekundach wyrównanego pojedynku wycofać się i sięgnąć po inne
środki. Uderzył morderczo w awatara Adama, a ten praktycznie rozpadł się na
dwoje, ukazując wnętrzności, równie śliskie i ohydne, jak prawdziwe.
Nastała cisza. Moderator miotał się w spazmach,
dokańczając dzieła, odcinając magicznie swój mały kawałek sieci od Internetu.
Doskonałe więzienie, niedostępne i trwające do chwili, gdy nośniki, na których
zostało zapisane, nie ulegną zniszczeniu. A nie ulegną szybko, bowiem były to
stare, okute w chrom magiczne dyski, wielkie i ciężkie, cudownie niezawodne.
Bezruch kłuł go, gdy odtwarzał swoje ciało. W
końcu wstał, zmienił szablon garnituru na ciemnobeżowy i przymknął oczy, aby
ocenić zniszczenia. Później stanął nad Adamem, który leżał z bladą twarzą
zwróconą ku górze. Administrator żył, oczywiście. Tu nie można było umrzeć.
Można było jedynie zostać zbanowanym na zawsze, ale i tak wtedy na zewnątrz
żyło ciało, karmione przez rurkę i z przypiętym cewnikiem.
Usiadł przy Adamie po turecku, obserwując, jak pomimo
ogromnego bólu próbuje się on zregenerować. Dolną połowę ciała miał niemal
oderwaną, różowe jelita leżały na podłodze, zwinięte niczym wielkie, blade
dżdżownice.
– Zrzeknij się swoich uprawnień, a pomogę ci –
zaproponował H404 przyjacielsko.
Cisza. Oczy – zamglone, znowu szaroniebieskie i nijakie –
wpatrywały się w sufit, usta drżały lekko.
– Powtarzam, Administratorze. Zrzeknij się swoich uprawnień.
Jelita delikatnie drgnęły, próbując wrócić na swoje
naturalne miejsce.
– Zrzeknij się uprawnień, albo zostaniesz zbanowany.
Ostatecznie.
Zmiana, na którą czekał H404, była niemalże niezauważalna.
Moderator uśmiechnął się i od niechcenia naprawił awatara swojego gościa.
Trochę go podrasował, zmieniając kilka szczegółów według własnego upodobania. Kolor
oczu, na przykład.
Zajął się też naprawianiem szkód i zanim Adam się
podniósł, kawiarnia wróciła do poprzedniego stanu. Tylko na stoliku stały teraz
dwa koty.
– Może usiądziemy? – zaproponował Moderator, odsuwając
przed Adamem krzesło i nalewając mu nową porcję kawy. Bez wglądu w Kod – oraz bez
umiejętności magicznych – jego gość nie mógł zrobić absolutnie niczego.
Najwyraźniej nie stracił jednak odwagi.
– Kim jesteś? – zapytał ostro. To nawet się H404
podobało.
– Nie. Najpierw ty mi powiesz, kim jesteś. To, co
zrobiłeś, było… niezwykłe. Imponujące.
– Czemu zmieniłeś wygląd mojego awatara?!
– Tak wiele pytań… - H404 posłał mu szczere spojrzenie. –
Zrobimy tak: ja będę dostatecznie szczery wobec ciebie, a ty będziesz
całkowicie szczery wobec mnie. Ja zaczynam. Kto cię przysłał?
– Wojsko – mruknął Adam. – Wydział Walki z
Cyberterroryzmem.
– A więc szpieg. Nieładnie.
– Kim jesteś? – Admin ponowił pytanie.
– Człowiekiem, który sześćdziesiąt lat spędził w
samotności lub z kolejnymi, bezużytecznymi idiotami. Który przez lata oglądał
głównie nastolatków robiących durne symulacje ze śmiesznymi kotami, głupimi politykami
i bezsensowne flirty pomiędzy karykaturalnymi awatarami. To ja stworzyłem to –
machnął ręką – w czasach, gdy ludzie chcąc odciąć się od świata, polegali na
prostej, magicznej iluzji. Chciałem żyć wiecznie w swoim śnie, jednak rewolucja
cybernetyczna zepchnęła mnie tu… Przyznaję, to dość nudne miejsce, teraz
przynajmniej mam towarzysza.
– A ja?
– Teraz moja kolej, mój drogi, ale w porządku. Ty również
nie.
– Jak masz na imię? Pominąłeś to w swojej wypowiedzi.
H404 Przez dłuższą chwilę milczał.
– Powiedziałem: będę dostatecznie szczery.
Adam uśmiechnął się sztucznie i, przypominając sobie pewien
dawny eksperyment, ostrożnie tknął umysłem unoszące się pasmo magii, a to po
raz pierwszy odpowiedziało na jego mentalny dotyk.
Później przypomniał sobie stare opowieści o czarownikach,
którzy chcąc uchronić się przed stosem, kryli własne umysły w artefaktach,
pozwalając im jednak żyć w iluzyjnym świecie do chwili, aż pieczęć zostanie
przez kogoś zerwana. Nikt nie wiedział, gdzie dryfowały ich myśli setki lat po
zniszczeniu ich ciał. Adam najwyraźniej przypadkiem poznał odpowiedź na jedną z
frapujących historyków zagadek.
Jednego
był pewien - kiedy wreszcie wyloguje się z sieci, zerwanie pewnej pieczęci
będzie pierwszym, co zrobi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz