„Tu
wolność, tam stosik, czyli o (nie)tolerancji religijnej”
GAZETA z roku 1574
Najzabawniejszą dla mnie rzeczą już od
wielu długich lat jest to, iż ludzie, z pozoru stojący w szeregach Boga,
roszczą sobie prawa do wszelakich dóbr materialnych, zostawiając dla całej masy
prostych „robaków” społeczeństwa długi do spłacenia Kościołowi i bardzo
wątpliwą łaskę Pana. Zabawny jest również fakt, że wiara to jedynie przykrywka,
pod którą roztacza się luksusowe życie duchownych, rzadko kiedy moralne, a
pełne rozpusty i nepotyzmu. Jak zaś radzi sobie Kościół z innowiercami?
Odpowiedź na tyle prosta i jawna, że aż
obrzydliwa i wzbudzająca żałość nad ciemnymi umysłami owych „bojowników
bożych”. Mianowicie (święta z bożej łaski) Inkwizycja wzywa na sąd niewinnych
ludzi, oskarżonych o takie rzeczy, jakie nie śniły się kiedykolwiek najmędrszym
umysłom. Następnie rozkładane są stosy i biedacy żywcem pożerani są przez
ogień. Krzyku – co nie miara. Używa się również wymyślnych tortur i niewielu
szczęśliwców wychodzi z nich żyw.
Tu zwrócić musisz uwagę, czytelniku, na
kwestię tego, że umęczone „mizeractwo i plebs” z ulgą przyjmują śmierć po, na
przykład, wkłuwaniu pod paznokcie drzazg lub podtopieniach w balii. Szkoda
atramentu na snucie domysłów o tych wszystkich okrutnych wydarzeniach,
toczących się za zamkniętymi drzwiami, o katach, pastwiących się z pełnią
kwintesencji nad nieborakami, posądzanymi o zdradę, czary-mary, hokus-pokus lub
bliskie znajomości z „wiedźmami”.
Podoba mi się za to sytuacja w Polsce.
O dziwo, dawniej jeszcze powiedziałbym, że to jedno z ostatnich miejsc, gdzie
szansę na zaistnienie ma tolerancja religijna. Tymczasem na mocy ustawionej w
1573 roku Konfederacji Warszawskiej w kraju tym żyć może każdy i wierzyć, w co
mu się tylko podoba. Czy nie uważasz, czytelniku, że człowiek powinien posiadać
chociaż to jedno prawo, prawo do odpowiadającej jego przekonaniom religii?
Przykładowo, wychowując się w katolickiej rodzinie, rodzice wymagają od ciebie,
abyś był wierny temu samemu, czemu wierni są oni. Nie osądzam, jakoby był to
błąd karygodny, jednakże w dorosłości posiadasz rozwiniętą świadomość, własny
umysł, być może inne wartości. Powinieneś ufać najbliższym tobie przekonaniom,
bez strachu i lęku, że któregoś dnia marnie skończyć przez to żywot.
Świat od zarania dziejów był okrutny,
ludzie walczyli i przelewali krew; świat jest zbyt okrutnym zakątkiem, by
sprzeczać się o coś tak osobistego, delikatnego i subtelnego, jak wiara w Boga,
oraz o to, co nosisz w sercu, a co nie zostanie wyjęte nawet pod groźbą
biczowania. Dzisiaj dominuje błądzenie. Religia stała się grą o złoto i wszelkiego
rodzaju bogactwa materialne; w grze tej nie liczy się prosty człowiek, tylko
to, aby się on nie sprzeciwił i nie wywołał burzy herezjami.
Tysiące drżą o swoje życie, ale tysiące
innych oddycha bezpiecznie w ciepłych, wypełnionych miłością domach. Jedyna rada na prześladowania? Wyjedź.
Chociażby do Polski, tylko do Polski – nie na stałe, poczekaj na lepsze czasy.
Bowiem wiadome jest, że prędzej czy później nastaną.
Ucieczka wszakże nie rozwiązuje
problemu ogółu. Bo ileż jeszcze ludzi zostanie straconych przez obłudę
Kościoła? Przewiduję wojny na tle religijnym i wiele nonsensownych ofiar, bo
zaślepieni nietolerancją głupcy pójdą za jedynym słusznym głosem: walcz o to,
by twoje było najgodniejsze.
Wobec Boga wszyscy jesteśmy równi. Czy
jesteś księciem, czy chłopem. Jesteśmy także uwięzieni w mackach strachu i
żądnego krwi Kościoła. Na drodze ciemnogród, zasłaniający się Bogiem. Nie ma
mocy, aby nagle zmienić postać rzeczy.
Stosy się piętrzą i czuję, że dym palonych ciał wkrótce przesłoni
oczy i tobie, czytelniku, oraz innym nieszczęśnikom.
Myśliciel
i humanista z Europy Środkowej
Ciekawe. Chociaż nie do końca się z Tobą zgadzam.
OdpowiedzUsuń"świat jest zbyt okrutnym zakątkiem, by sprzeczać się o coś tak osobistego, delikatnego i subtelnego, jak wiara w Boga" - To okrucieństwo wzięło się raczej głównie z powodu wiary w Boga, a raczej w różnych Bogów. To błędne koło.
Mimo, że odwołujesz się do dosyć dawnych czasów (nawiasem mówiąc, jezyk jest chyba nieco zbyt współczesny, ale jakie to ma znaczenie), równie dobrze ten tekst mógłby traktować o czasach nam współczesnych, z tym że teraz dochodzi jeszcze "problem" ateistów.
Dziękuję za opinię :) To prawda, jeśli chodzi o ogół, konflikty na tle religijnym są drastyczne, natomiast wiara jednostki, czy jest umocniona, czy poddawana zawirowaniom, zawsze należy do strefy intymnej człowieka, jego duchowości. Ale zgodzę się z tym błędnym kołem. Tekst pisałam już dosyć dawno na potrzeby zadania z historii, przepisałam go prosto z zeszytu, bo uznałam, że jest dość ciekawym artykułem :) W język faktycznie się nie wdrożyłam.
Usuń