Dzwonek
przy drzwiach antykwariatu zadźwięczał, obwieszczając tym samym
wyjście ostatniego klienta. Stary Ben rozejrzał się po obszernym
wnętrzu, po czym usiadł w jednym z zabytkowych foteli i zapalił
fajeczkę. Wyraźnie na kogoś czekał, zerkając co chwila w stronę
ściany. Po chwili z wiszącej na niej mapy przedstawiającej Stany
Zjednoczone wyskoczyła jasnowłosa dziewczynka i w podskokach
podbiegła do Bena.
-
Witaj, Georgio. – Antykwariusz skinął jej głową.
-
Cześć, Ben! – zawołała w odpowiedzi, siadając na dywanie w
orientalne wzory – Nie uwierzysz, co mi się dziś przytrafiło.
-
Raczej uwierzę – odparł, spokojnie pykając fajkę.
-
To była przygoda
naprawdę
nie z tego świata.
-
Czy byli w niej obcy? – zapytał Ben rzeczowo.
-
Nie…
-
Czy były w niej duchy?
-
Nie, ale…
-
W takim razie to nie była przygoda nie z tego świata.
-
Właśnie, że była.
-
Nie była, bo miałaś nią w naszym świecie.
-
Ale ona z niego nie była! – wrzasnęła zdenerwowana Georgia
-
Nie krzycz tak. – upomniał ją Ben. Nie lubił gdy ktoś
hałasował. To właśnie cisza sprawiała, że antykwariat
rzeczywiście był antykwariatem, a nie zwykłym sklepem. Tu nikt nie
mógł wrzeszczeć, upuszczać ciężkich przedmiotów i głośno
oddychać. Wszystkich, którzy nie stosowali się do tej zasady Ben
wypraszał na zewnątrz. Georgia była wyjątkiem. Nigdy nie
wychodziła z antykwariatu i właściwie byłą jego częścią. Bez
niej nie wyobrażał sobie życia.
-
To mogę ci opowiedzieć tę przygodę? – spytała dziewczynka,
wyrywając go z zamyślenia.
-
Tak, tak oczywiście. – Lubił te historie z różnych zakątków
świata, które Georgia zwiedzała skacząc między mapami. – Gdzie
byłaś tym razem?
-
W Chinach.
-
W Chinach?
-
Tak, w Pekinie.
Stary
Ben wypuścił kilka kółek z dymu. Czekał, na usłyszenie kolejnej
opowieści „nie z tego świata”. Georgia nazywała tak prawie
wszystkie swoje przygody, ale tylko kilka z nich naprawdę
zasługiwało na to miano. Zastanawiał się, czy ta będzie kolejna.
Blondynka
chwilę siedziała w milczeniu, jakby czekała na zachętę, jednak
Ben w spokoju pykał fajkę. Zrezygnowana brakiem entuzjazmu ze
strony antykwariusza westchnęła i zaczęła mówić:
-
Pekin jest naprawdę niesamowity. Miałam cały dzień, żeby
dokładnie go obejrzeć i widziałam wszystkie ważne zabytki. Byłam
też w kilku sklepach. – Georgia zrobiła smutną minkę. Stary Ben
nigdy nie dawał jej pieniędzy, toteż podczas swoich podróży
mogła korzystać jedynie z bezpłatnych atrakcji. – Ale prawdziwa
przygoda przytrafiła mi się w malutkim antykwariacie.
Wieczorem,
już po zwiedzeniu miasta, wybrałam się na długi spacer. Chodziłam
pustoszejącymi uliczkami i oglądałam Pekin u schyłku dnia. Szłam
akurat szeroką aleją, która z każdej strony miała długi rząd
przyklejonych do siebie szeregowców. Nagle między nimi zauważyłam
malutką przerwę, ale tylko po lewej stronie ulicy. Po prawej
wszystkie domy były złączone. Zajrzałam w nią i zobaczyłam
wąski, kolorowy chodniczek. Bez namysłu weszłam na niego, myśląc,
że doprowadzi mnie do równoległej alejki. Ale tak się nie stało.
Na końcu chodniczka znajdował się mały plac, z wszystkich stron
otoczony budynkami. Trochę z tyłu stał niewielki domek z dachem
zrobionym z trzciny i szybami z papieru ryżowego. Miał ręcznie
robiony szyld z pięknym napisem po chińsku wymalowanym czerwoną
farbą. Był taki magiczny, trochę stary, zupełnie inny od reszty
miasta. Zapukałam do drzwi. „Proszę”
- usłyszałam w odpowiedzi, więc weszłam do środka. Okazało
się, że domek to tak naprawdę mały sklepik. Za ladą stała niska
staruszka, Chinka, naturalnie. „Dlaczego
pukasz?”
– zapytała ze śmiechem – „Przecież
to antykwariat, coś jak sklep”.
Wyjaśniłam
jej, że
nie znam chińskiego alfabetu, a ona pokiwała głową ze
zrozumieniem – „Mój
ojczysty język jest bardzo trudny”
– powiedziała - „Szczególni
pisany. Mnie samej nauczenie się go porządnie zajęło czternaście
długich lat.”
„
Jaka ja niewychowana!”
–dodała po chwili – „Jestem
Yuman Li”
„Georgia”
– przedstawiłam się – „Proszę
mi powiedzieć, co dokładnie sprzedaje pani w swoim antykwariacie?”
„Och,
Georgio, czy słyszałaś kiedyś o tym, by robić to, co się
kocha?”
- w odpowiedzi pokiwałam głową – „
No więc ja kocham herbatę. Uwielbiam jej smak, zapach, a nawet
kolor. A nade wszystko lubię przygotowywać herbatę, według
starych chińskich receptur. Niestety – zestarzałam się. Nie ma
nic niezwykłego w tym, że moje ręce są już schorowane a zmysły
przytępione. Nie mogę robić herbaty, rozkoszować się patrzeniem,
wąchaniem, piciem i słuchaniem chlupotu wody tak jak kiedyś.
Dlatego założyłam ten antykwariat. Sprzedaję tutaj przedmioty
związane z herbatą. Czarki, czajniki, sitka, książki o herbacie i
wiele, wiele innych. Rozejrzyj się po sklepie.”
– Zachęciła mnie – „Będę
rada, jeśli choćby popatrzysz na moje prywatne muzeum”
– pokazała ręką na wnętrze i uśmiechnęła się do mnie.
Zgodnie
z poleceniem zaczęłam oglądać antykwariat. Faktycznie, było tam
mnóstwo przedmiotów. Wszystkie związane z herbatą! Widziałam
różne naczynia, książki a nawet części ubrań. Głównie
rękawiczki, ale znalazł się też cały tradycyjny strój do
parzenia herbaty. Yuman Li wyjaśniła mi do czego służą te
wszystkie rzeczy i naprawdę długo rozmawiałyśmy.
„O
nie!” –
powiedziałam, gdy zobaczyłam, która jest godzina – „Muszę
się już zbierać!”
„Kupisz
coś?” –
spytała Yuman Li, która najwidoczniej zauważyła, że przyglądam
się wszystkiemu z zachwytem.
„Przykro
mi” –
odparłam - „Nie
mam pieniędzy”
– Georgia spojrzała z wyrzutem na Ben, ale on, zasłuchany, nie
zwrócił na to uwagi. Po chwili wróciła do opowieści –
Staruszka była smutna, bo miała nadzieję, że coś wezmę. Pewnie
rzadko ktokolwiek przychodzi do jej antykwariatu, a jeszcze rzadziej
ktoś coś kupuje. Już miałam wychodzić, kiedy zawołała mnie:
„Georgio!”
„Tak?”
– odpowiedziałam
„Może
masz chociaż ochotę na ciasteczko z wróżbą? Są za darmo.”
– uśmiechnęła się do mnie.
Wzięłam,
bo nie chciałam sprawić Yuman Li przykrości. Po za tym naprawdę
miałam ochotę na to ciasteczko. Staruszka wyciągnęła w moją
stronę czerwoną miskę, z której wyjęłam jeden niby-rogalik.
Potem pożegnałam się i wyszłam, a ciasteczko przełamałam
dopiero przed antykwariatem. Wypadła z niej karteczka z moją
wróżbą. Było na niej napisane: „To,
co przed chwilą widziałeś było nie z tego świata. Jest różnica?”
– Georgia zakończyła swoją opowieść z szerokim uśmiechem.
- I to ta twoja historia nie
z tego świata? – spytał Ben zdziwiony – Tam nie było nic
niezwykłego!
-
Ale to była przygoda nie z tego świata. Przecież tak powiedziało
ciasteczko! Zaczekaj, znajdę kartkę. – Zaczęła grzebać w
kieszeniach, jednak znalazła tylko okruszki. – Musiałam ją
gdzieś zgubić – westchnęła ze smutkiem – No nic, pokażę ci
jutro.
Dziewczynka
wstała i spojrzała na Starego Bena.
-
Muszę już iść – powiedziała – Do zobaczenia!
-
Do widzenia – mruknął Ben.
Georgia
tłumiąc ziewnięcie podeszła do mapy USA i wgramoliła się na
nią, zajmując swoje zwykłe miejsce w południowo-wschodniej części
Stanów.
Stary
Ben westchnął ze smutkiem, wypuszczając chmurkę dymu. Znowu
został sam.
"- Cześć, Ben! – zawołała w odpowiedzi, siadając na dywanie w orientalne wzory – Nie uwierzysz, co mi się dziś przytrafiło." Brakuje kropki po słowie wzory.
OdpowiedzUsuń"- Nie krzycz tak. – upomniał ją Ben." - A tu niepotrzebna kropka po tak
"Georgia tłumiąc ziewnięcie podeszła do mapy USA i wgramoliła się na nią, zajmując swoje zwykłe miejsce w południowo-wschodniej części Stanów." - Brak przecinka oddzielającego pierwszy imiesłów od reszty zdania.
Problem z zapisem dialogów, który pojawił się w dwóch pierwszych zacytowanych przeze mnie fragmentach pojawił się także w dalszej części tekstu, więc radzę zapoznać się zasadami obowiązującymi przy budowaniu dialogów.
Pomysł jest naprawdę dobry, bardzo podobała mi się ta historia. Na razie jedna z lepszych, które zostały tutaj opublikowane (oczywiście pomijając te interpunkcyjne niedociągnięcia). Zachowanie dziewczynki było bardzo naturalne, mówiła z prawdziwą lekkością. Duży plus ode mnie ;).
Dzięki. Następnym razem będę zwracać na interpunkcję i dialogi większą uwagę.
Usuń