Layout by TYLER
Fonts:dafont.com
Background:gyapo
Główna Regulamin Co to jest? Prozaicy - powrót Konkursy Facebook
Witaj na Prozaicy: Piórem! Jest to miejsce przeznaczone na publikację tekstów napisanych z myślą o konkursach lub akcjach literackich, organizowanych przez Prozaików. W celu poznania dokładniejszych informacji, zapraszam do zakładki "Regulamin" oraz "Co to jest?".
Kontakt: e-mail:prozaicy@vp.pl lub gg: 2171207 - halska.

"Dla Ciebie" - Rena [Piszę, bo lubię]

Rebecca McRac była zła. Choć to może nie właściwe słowo. Ona była wściekła. Bardzo wściekła. Na ludzi idących ulicą. Na ptaki lecące po niebie. Na samochody, drzewa, domy, kwiaty. Na wszystkie te rzeczy, które teoretycznie nic jej nie mogły zrobić. Ale ją one denerwowały. Nawet ta winda, która właśnie wiozła ją na dziesiąte piętro – ona też była zła. Chociaż ta nienawiść do windy była uzasadniona – nie popsuła się, nie zatrzymała, tylko uparcie wiozła ją na to dziesiąte piętro, na które w ogóle nie chciała trafić. Albo może  nie chodzi o to, że nie chciała tam jechać, bo w głębi serca nie mogła się doczekać, w pewnym sensie nie miała wyjścia. Musiała. No bo kto inny niż ona mógł przemówić temu tłumokowi do rozumu? No właśnie, tylko ona. 
Dlatego też była tak wściekła.
Winda otworzyła się z cichym sykiem. Rebecca stała przez chwilę wpatrując się w drzwi z numerem 29, które znajdowały się dokładnie na przeciwko niej. Mogła się jeszcze wycofać, mogła nacisnąć guzik w windzie i zjechać na parter, a potem zniknąć z tego miejsca. Wiedziała, że to jednak nie pomoże. Musiała to załatwić, tu i teraz. 
Gdy stanęła przed drzwiami, nie miała ochoty ani pukać, ani dzwonić dzwonkiem, wiedziała, że on i tak nie pokwapi się, aby podejść i jej otworzyć. On zresztą nie otwierał nikomu. No chyba, że czekał na kogoś ważnego. Ci co go znali wiedzieli jak dostać się do środka bez jego pomocy. Dzisiaj jednak była pewna na sto procent, że nie otworzy, nawet jeżeli wie, że to ona. Rebecca była jednak sprytniejsza – kiedyś, gdy ją do siebie zaprosił, przez przypadek, oczywiście,  znalazła zapasowy klucz, który szybko stał się jej kluczem „na wszelki wypadek”. A teraz właśnie przyszła okazja, aby go wykorzystać. 
Włożyła go w zamek, przekręciła, nacisnęła klamkę, a drzwi stanęły przez nią otworem.
Weszła do środka i zaczęła poszukiwania powodu, dla którego jest tak wściekała. Daniel Forest. To z jego winny miała dziś taki parszywy humor. Chłopak miał u niej przesrane. Chociaż nie, on miał przesrane u wszystkich, a ona przyszła go tylko o tym powiadomić. Sprawdziła salon, kuchnie, a nawet łazienkę i nie znalazła swego utrapienia. Wiedziała, że mogło być tylko jedno miejsce, w którym go znajdzie. Jego własny pokój. Miejsce, w którym jeszcze nigdy nie była. Stanęła przed tymi drzwiami i od razu była pewna, że on jest w środku. Przez szybę widziała, że w pokoju było bardzo ciemno. A on uwielbiał ciemność. We wszystkich jej aspektach. Jednak rzeczą, która najbardziej ją w tym utwierdziła był specyficzny zapach. Zapach papierosów.
Nie zapukała, no bo po co. Bez żadnego ostrzeżenia otworzyła drzwi. Od razu też poszukała dłonią włącznika światła. Nie chciała zginąć, bo potknęła się o parę spodni. Gdy żarówka zaświeciła jasnym blaskiem, od razu napotkała jego wzrok. Wiedział. Musiałby być głupi, gdyby nie zorientował się, że to ją wyślą. Jednak w jego oczach nie widziała złości – nie był na nią zły, że to właśnie ona podjęła się tego zadania – widziała tam tylko radość. Pełno radości. 
Na chwilę zapomniała o tym, po co tu na prawdę się pojawiła. Była szczęśliwa. Wrócił. I nic mu nie jest. Przez te kilka dni, na które zniknął, Rebecca nie potrafiła usiedzieć w jednym miejscu. Cały czas chodziła podenerwowana. Wiedziała, że w każdej chwili może dostać informację, że coś mu się stało. Bała się każdego sms'a, telefonu, dzwonka do domu, czy też tego, co powiedzą jej inni. On jednak tu był. Cały i zdrowy. 
Nie pamiętała o swoim zadaniu do puki sam Daniel się nie odezwał.
-Rebecca, co ty tu robisz?
Dziewczyna wściekła się jeszcze bardziej. On nadal nie widział niczego złego w tym co zrobił. I wcale go nie interesowało co mu ma zamiar powiedzieć. Jego kpiący uśmiech mówił sam za siebie.
Daniel zsunął słuchawki tak, że oplotły jego szyję, a sam usiadł. W jednej ręce trzymał telefon, a w drugiej papierosa. Właśnie na widok tego drugiego, Rebecca dostała białej gorączki.
-Miałeś nie palić... - wysyczała.
On jednak nic sobie z tego nie zrobił. Zaciągnął się, a potem wpuścił dym ustami. Dopiero po tym odłożył go na popielniczkę.
A w Rebecce gotowało się jak we wrzącym garnku. Wiedział, że wkurza ją takie zachowanie, wiedział, że tego nie lubi, a jednak woli zrobić wszystko po swojemu. Teraz nie miała najmniejszego zamiaru powstrzymać się, aby nie wygarnąć mu wszystkiego.
-Co ty sobie, kurde, myślisz? Że wolno ci tak po prostu znikać? Że możesz sobie chodzić, gdzie tylko masz ochotę? Nie mówiąc nam nic? A pal licho z resztą, czemu nie powiedziałeś MI? Może bym się chociaż tak nie martwiła. Wiesz ty w ogóle jak ja się czułam? Wiesz jak się bałam? W ogóle, co ci strzeliło do tego pustego łba, aby tam iść? Nie myślałeś może, że gdy ta wariatka dowie się, że jesteś na jej terenie, to cię zabije? No pewnie, że nie! Nie interesowało cię nic, tylko ta twoja chora idea...
Wzięła głęboki wdech. Tyle miała mu jeszcze do wygarnięcia. A potem miała zamiar rzucić się na niego i sprawdzić, czy to na pewno on, czy może tylko jej wyobraźnia.
Gdy znów miała zamiar zacząć swój monolog, poczuła jego palce na swoich ustach. Najpierw spojrzała na jego usta, na których pojawił się uśmiech, a dopiero po tym jej wzrok zatrzymał się na oczach. To one zawsze mówiły o nim wszystko. Były dla niej otwarte jak księga. Kochała jego oczy, nawet jeżeli były dziwne. Nie miały jednakowej barwy. Prawe było ciemnoniebieskie, takie jak niebo podczas zachmurzenia. Za to drugie było szare. Od źrenicy na zewnątrz rozciągały się czarne, cieniutkie kreseczki, których z daleka nie było widać. Były jedyne w swoim rodzaju. I były jej.
Szybko jednak się opamiętała.
Trąciła jego palca ze swoich ust. Nie chciała mu pokazywać, że takim małym gestem może ją sobie podporządkować. Doskonale jednak wiedziała, że było inaczej.
-Teraz możesz się tłumaczyć! - syknęła.
Patrzyli na siebie przez chwilę w skupieniu, Daniel jednak szybko odwrócił wzrok. Podszedł na chwilę do okna, które było zasłonięte ciemnymi żaluzjami. A po tym nagle się odwrócił.
-A może zagramy, co?
Rebecca była przyzwyczajona do jego dzianego zachowania, ale to ją nieźle zaskoczyło. Mieli grać? Ale niby w co? I po jaką cholerę?
-No wiesz, w karty, tak jak zawsze. Jeżeli wygrasz, powiem ci wszystko co chcesz wiedzieć. A jeżeli przegrasz to...
-To co? - zapytała. 
Wiedziała, że nie ma wyjścia, musi się zgodzić na grę, inaczej się niczego nie dowie. On był uparty i na pewno nie chciał jej niczego powiedzieć.
-To wymyślę dla ciebie coś ciekawego. - powiedział, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Rebecca głośno wypuściła z siebie powietrze. Nienawidziła, gdy nie wiedziała czego ma się spodziewać, a gdyby przegrała, to mogła się spodziewać wszystkiego. Zaczynając od posprzątania jego pokoju, kończąc na tańczeniu Gangnam Style na środku ulicy, bez ciuchów. Miała tylko jedno wyjście, musiała wygrać. Usiadła więc na miękkiej pufie, która stała przy stoliku. Spojrzała na Daniela oczekująco. Usiadł na przeciwko niej z triumfem wypisanym na twarzy. Otworzył paczkę z kartami, po czym powoli zaczął  je tasować. Wiedziała, że w ten sposób próbuje doprowadzić ją do szału. Nie tym razem.
-To w co gramy? - zapytał.
Wiedziała, że cokolwiek wybierze i tak będzie od niej lepszy. To on ją wszystkiego nauczył. Wybrała więc pierwszą lepszą, która pojawiła się w jej myślach.
-Makao.
Była to chyba jedyna gra, którą ogarnęła i której pamiętała zasady. Chociaż nie zdziwiło ją to, że przegrała. Ale była wściekła. Na karty, na pufę, na stół, na wszytko. A przede wszystkim była wściekła na Daniela. Teraz wiedziała, że niczego się nie dowie. 
Wstała.
-Dobra, skończmy to. Powiedz mi co mam zrobić i spadam stąd.
Nie patrzyła na niego, wiedziała, że go tymi słowami urazi, ale już na prawdę miała go na dziś dosyć. 
Po raz drugi tego dnia poczuła jego palce na swojej twarzy, tym jednak razem na policzku. Nie spojrzała jednak na niego.
-Nie złość się tylko na mnie, po tym co zobaczysz...
Rebecce nie było dane zrozumieć tych słów. Daniel przyłożył swoje czoło do jej. Ogarnął ją nagły dreszcz. Przed jej oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy. Po chwili nie wiedziała już nic innego prócz ciemności.

Rebecca czuła się dziwnie. Nie wiedziała gdzie była. Nie wiedziała co tu robi. Ani jak się tu znalazła. Cały czas wracała myślami do ostatnich chwili zanim pojawiła się tu. Wiedziała, że to sprawka Daniela, ale co chciał przez to uzyskać – nie miała pojęcia. Odetchnęła głęboko i zaczęła rozglądać się po tym dziwnym miejscu, w którym się znalazła. Uświadomiła sobie kilka rzeczy.  Po pierwsze nie stała na ziemi – wisiała w powietrzu. Po drugie była chyba niewidzialna – dwie osoby, które stały w tym pomieszczeniu, ani razu nie spojrzały w jej stronę, jakby jej tam nie było. Po trzecie doskonale je znała. Chłopak i dziewczyna. Opiekowali się nią dopóki nie dowiedziała się kim tak na prawdę są. 
Nawet jeżeli jakieś jeszcze inne rzeczy rzuciły się jej w oczy to i tak nie zdążyła sobie tego uświadomić. Przeżyła szok. Najpierw usłyszała kroki, a po chwili wielkie drzwi otworzyły się. Staną w nich nie kto inny jak Daniel. Ale też jej nie zauważył. Stanął na przeciwko tej dwójki. Chłopak stał opary o ścianę, nie zwracając na nic uwagi, jakby to wszytko go nudziło. Dziewczyna za to stanęła dokładnie na przeciwko Daniela i uśmiechnęła się do niego parszywie. 
-No proszę, wróciłeś.
W jej głosie było tyle jadu, że gdyby mógł już dawno pozabijałby ludzi w promieniu kilku metrów. 
Daniel jednak nie przejął się tym co powiedziała, wglądał nawet tak, jakby  go to rozbawiło.
-Mam sprawę... - zaczął, ale dziewczyna od razu mu przerwała.
Jej śmiech odbił się echem po pomieszczeniu.
-Niech zgadnę, przyszedłeś prosić, abyśmy zrezygnowali z Rebeccy, prawda?
Na jej twarzy pojawiała się mina, której nie dało się rozgryźć. Daniel kiwnął lekko głową, potwierdzając to, co mówiła. Rebecce za to znów zatkało. Daniel szedł do swojego największego wroga, swojej byłej dziewczyny, narażał się na to cale niebezpieczeństwo tylko po to, aby za chwilę usłyszeć, że to niemożliwe. Ona doskonale wiedziała, że nie oddadzą jej. Była dla nich zbyt ważna. 
-Danielu, Danielu wiesz doskonale, że to niemożliwe. Ona była prezentem, od tej wasze strony, dla nas. Gwarancją pokoju. 
Na twarzy Daniela pojawiła się wściekłość, ale szybko zniknęła. 
-Nie pozwolę jej do was wrócić – powiedział przeszywając swoim wzrokiem dziewczynę.
Ona znów się zaśmiała.
-Ty i tak nie masz nic w tym temacie do powiedzenia. Gdy ty ją zatrzymasz, będzie to oznaczyło to samo, co zerwanie pokoju. Zaatakujemy was. A wtedy to już na pewno się z nią pożegnasz. 
Ucichła na chwilę. Na jej twarzy zagościł dziwny, niezbyt przyjemny uśmiech.
-Ale jednak dla ciebie będę mogła zrobić pewien wyjątek. Ile jesteś w stanie dla niej poświęcić?
Rebecca przez chwilę wykrzykiwała jego imię, błagała, aby się z tego wycofał, wiedziała jednak, że to nic nie da. To były wypomnienia, to wszytko się już wydarzyło. Ona nie mogła już nic zrobić.
Daniel nie musiał namyślać się zbyt długo nad odpowiedzią.
-Wszystko.
Właśnie takiej odpowiedzi najbardziej bała się Rebecca. Znała tą dziewczynę nazbyt dobrze, aby wiedzieć, że to o co poprosi nie będzie jakąś tam zwykłą błahostką.
Tamta podeszła do Daniela.
-Nawet to?
Rebecca zesztywniała. Dziewczyna przejechała palcami po czymś, co znajdowało się za Danielem, ona jednak z tej odległości nie widziała tego, ale doskonale wiedziała o co chodzi. Bo on nie był człowiekiem. Ani jego towarzysze. Rebecca nie wiedziała czym są dokładnie, ale nie interesowało jej to. Daniel zawsze będzie dla niej tak samo ważny, kimkolwiek jest. Jednak rzeczą, która najbardziej odróżniała go od innych ludzi są wielkie i do tego czarne skrzydła, których nie było widać z tej odległości. Ale wiedziała, że to na nie pokazała dziewczyna. 
-Nawet to.
Rebecca zaczęła znów krzyczeć. Nie mogła na to pozwolić. Daniel nie może oddać za nią skrzydeł. 
Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę, po czym odwróciła się i podeszła do chłopaka, który jej towarzyszył. On nic nie powiedział, tylko kiwną lekko głową.
-Powiedz mi Danielu, co takiego ma Rebecca, czego ja nie mam? Czemu chcesz oddać za nią swoje skrzydła?
Na twarzy Daniela pojawił się szeroki uśmiech.
-Pierwszą i podstawową różnicą jest to, że Rebecca nie jest tobą.
Na jej twarzy powiła się furia. Po chwili jednak została zastąpiona nieprzeniknioną maską. Zdjęła wielki miecz który wisiał na ścianie.
-To co, jesteś gotowy? - zapytała spokojnym i beznamiętnym głosem.
-Hola, hola, a skąd ja mam wiedzieć, że dotrzymasz obietnicy?
Rebecca miała wrażenie, że tamta za chwile rzuci się na Daniela ze wściekłością. Ona jednak kiwnęła tylko ręką. Przed chłopakiem pojawił się pergamin. Przejrzał go kilak razy, po czym kiwną głową.
-Zgadzam się.
Pergamin pojawił się teraz przed dziewczyną. Ona jednym zgrabnym ruchem przecięła sobie palca i podpisała się własną krwią. Rebecca wiedziała, że to co teraz zrobiła jest na prawdę stu procentową gwarancją, że umowa zostanie dotrzymana. 
Dziewczyna znów uniosła miecz do góry i powolnym krokiem zaczęła zbliżać się do Daniela. Rebecca chciała rzucić się w jej stronę, aby ją potrzymać. Nie była jednak wstanie ruszyć się z miejsca. 
Znów przed jej oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy. Były dla niej zbawieniem. Gdy ciemność zawładnęła całkowicie jej umysł, cieszyła się.

Gdy znów wróciła do normalnego świata , jedyną rzeczą, którą czuła to przeraźliwy ból głowy. I oczywiście złość na Daniela. Miała wielką nadzieje, że jednak nie doszło do tego co zobaczyła. Że nie oddał skrzydeł, za to, aby ona była wolna. 
Otworzyła oczy.
Zorientowała się, że nadal jest w mieszkaniu Daniela. Leżała na jego łóżku. A on stał przy oknie i wypatrywał czegoś. Rebecca czuła zawroty głowy, ale nawet one nie powstrzymały jej przed tym, co chciała zrobić. Wstała i podeszła do niego. Nie zareagował. Podniosła jego koszulkę, aby obejrzeć plecy. Zawsze były nieskazitelnie gładkie tylko koło łopatek znajdowało się niewielkie wybałuszenie, które świadczyło, że skrzydła kryją się pod skórą. Teraz jednak od łopatek, aż do połowy żeber znajdowały się dwie, jeszcze niezabliźnione rany. Przejechała po nich pałacami, aby zobaczyć, czy są prawdziwe. Wtedy do jej oczu napłynęły łzy. Poświęcił dla niej coś tak cennego.
-Czemu? Czemu to zrobiłeś?
Dopiero po tym Daniel odwrócił się w jej stronę. Nic nie powiedział. Jego oczy mówiły jednak same za siebie – nie żałował tego co zrobił, nawet jeżeli ona go teraz znienawidzi. Ale ona, zresztą tak jak cały czas dziś, była wściekła. A nie miała już ochoty trzymać jej wewnątrz siebie. Zaczęła obkładać go pięściami. Wiedziała, że dla niego to było nic, ale jej to pomagało. Gdy miała już nawet tego dosyć, oparła głowę o jego pierś, a on przytulił ją.
-Czemu poświęciłeś dla mnie tak wiele? - zapytała szeptem - Przeze mnie zniszczyłeś sobie życie...
Daniel uniósł jedną ręką jej twarz, aby spojrzała mu w oczy.
-Posłuchaj mnie. Dla ciebie zrobiłbym wszystko. Bo to ty jesteś wszystkim, ty jesteś dla mnie najważniejsza. A skrzydła to nic. Życie miałbym zniszczone, gdybym znów miał cię stracić, wiedząc, że mogłem coś z tym zrobić.
Rebecca próbowała się uśmiechnąć, ale nie potrafiła. Wiedziała, że teraz będzie do końca swojego życia obwiniała się za to. Nie mogła mu jednak tego pokazać. Zrobił dla niej tak wiele. A ona musiała odwdzięczyć się mu chociaż tym.
-Dziękuję.
I wtedy naglę w jej głowie zapaliła się czerwona lampka.
-To co mam zrobić? – zapytała, ale widząc jego zdezorientowaną minę, wytłumaczyła – No wiesz przegrałam w karty i czeka mnie z tego powodu kara.
Daniel patrzył na nią przez chwilę, chyba nie bardzo wiedząc o co chodzi, po czym na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Ależ kochanie, ja mam już wszystko czego mi potrzeba. Mam ciebie i to mi w zupełności wystarczy.
Rebecca poczuła przyjemne ciepło wewnątrz swojego ciała. 
Wiedziała, że jakoś to przeżyje. Te wszystkie jego zmiany w zachowaniu i dziwne rzeczy, które robi. Ponieważ to jego słowa miały dla niej większe znaczenie niż czyny.

4 komentarze:

  1. Może najpierw błędy, bo trochę ich wyłapałam.
    nie właściwe - niewłaściwe
    "Rebecca stała przez chwilę[,] wpatrując się w drzwi z numerem 29, które znajdowały się dokładnie na przeciwko niej." - *naprzeciwko
    "Gdy stanęła przed drzwiami..." - winda się otworzyła, ona stała naprzeciwko drzwi z numerem 29, a później dopiero przed nimi stanęła?
    "No chyba, że czekał na kogoś ważnego." - przecinek po "no" zamiast po "że".
    "Ci[,] co go znali wiedzieli[,] jak dostać się do środka bez jego pomocy."
    "Weszła do środka i zaczęła poszukiwania powodu, dla którego jest tak wściekała." - "dla którego się tak wściekała" albo "dla którego jest tak wściekła". Chociaż w zasadzie powinnaś chyba użyć tu nawet czasu przeszłego - "BYŁA tak wściekła".
    kuchnie - kuchnię
    "Nie zapukała, no bo po co." - na końcu powinien się znaleźć znak zapytania, nie kropka.
    na prawdę - naprawdę
    sms'a - bez apostrofu
    dzwonka do domu - chyba lepiej by tutaj brzmiał dzwonek do drzwi
    "Nie pamiętała o swoim zadaniu[,] do puki sam Daniel się nie odezwał." - *dopóki
    + Kiedy rozpoczynasz dialog, rób to za pomocą pauzy lub półpauzy. Rozumiem, że Word nie poprawia myślnika na początku akapitu automatycznie, ale możesz sama zrobić półpauzę lub pauzę za pomocą kombinacji klawiszowej (przynajmniej ja tak robię) - "ctrl + num-" to półpauza, a "ctrl + shift + num-" - pauza. No i później powinien się znaleźć odstęp, zanim zaczniesz pisać właściwą wypowiedź.
    "On nadal nie widział niczego złego w tym[,] co zrobił. I wcale go nie interesowało[,] co mu ma zamiar powiedzieć."
    "Właśnie na widok tego drugiego, Rebecca dostała białej gorączki." - tu z kolei niepotrzebny przecinek.
    "Wiesz ty w ogóle[,] jak ja się czułam? Wiesz[,] jak się bałam?"
    "[...] poczuła jego palce na swoich ustach. Najpierw spojrzała na jego usta [...]" - powtórzenie
    "Były dla niej otwarte jak księga." - raczej używa się zwrotu "jak otwarta księga".
    "Kochała jego oczy, nawet jeżeli były dziwne. Nie miały jednakowej barwy. Prawe było ciemnoniebieskie, takie jak niebo podczas zachmurzenia. Za to drugie było szare. Od źrenicy na zewnątrz rozciągały się czarne, cieniutkie kreseczki, których z daleka nie było widać. Były jedyne w swoim rodzaju. I były jej." - kreseczki były jej, czy oczy?
    "Trąciła jego palca ze swoich ust." - Strąciła
    "Jeżeli wygrasz, powiem ci wszystko[,] co chcesz wiedzieć."
    "To wymyślę dla ciebie coś ciekawego. - powiedział [...]" - bez kropki po "ciekawego".
    "Nienawidziła, gdy nie wiedziała[,] czego ma się spodziewać, a gdyby przegrała, to mogła[by] się spodziewać wszystkiego. Zaczynając od posprzątania jego pokoju, kończąc na tańczeniu Gangnam Style na środku ulicy, bez ciuchów." - powinnaś zrobić z tego jedno zdanie, łącząc je przecinkiem.
    "Wybrała więc pierwszą lepszą [grę], która pojawiła się w jej myślach."
    "[...] i której pamiętała zasady." - "i której zasady pamiętała"
    "Ale była wściekła. Na karty, na pufę, na stół, na wszytko. A przede wszystkim była wściekła na Daniela." - strasznie wściekła ta Rebecca :). Najpierw wścieka się na wszystko, co ma w zasięgu wzroku, a potem i tak się okazuje, że chodziło tylko o Daniela. To samo pojawiło się na początku. Nieco przegadane, moim zdaniem.
    "Powiedz mi[,] co mam zrobić i spadam stąd."
    " Po raz drugi tego dnia poczuła jego palce na swojej twarzy, tym jednak razem na policzku. Nie spojrzała jednak na niego." - powtórzenie
    "Nie złość się tylko na mnie, po tym co zobaczysz..." - przecinek po "tym" zamiast po "mnie"
    "Nie wiedziała[,] gdzie była. Nie wiedziała[,] co tu robi."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Po pierwsze nie stała na ziemi" - po "po pierwsze" przecinek, średnik, dwukropek - do wyboru.
      "Opiekowali się nią[,] dopóki nie dowiedziała się[,] kim tak na prawdę są." - jak poprzednio, *naprawdę
      Staną - Stanął
      "Staną w nich nie kto inny jak Daniel. Ale też jej nie zauważył. Stanął na przeciwko tej dwójki. Chłopak stał opary o ścianę, nie zwracając na nic uwagi, jakby to wszytko go nudziło. Dziewczyna za to stanęła dokładnie na przeciwko Daniela i uśmiechnęła się do niego parszywie." - generalnie za dużo "stawania" :)
      "W jej głosie było tyle jadu, że gdyby mógł[,] już dawno pozabijałby ludzi w promieniu kilku metrów."
      " Daniel jednak nie przejął się tym[,] co powiedziała, wglądał nawet tak, jakby go to rozbawiło."
      Rebeccy - Rebeki
      Rebecce - Rebekę
      "Danielu, Danielu[,] wiesz doskonale, że to niemożliwe. Ona była prezentem, od tej wasze[j] strony, dla nas." - zastanawiam się nad przecinkami, ale przypuszczam, że chodziło o przerwy w wypowiedzi, wtedy zgoda.
      "[...] powiedział[,] przeszywając swoim wzrokiem dziewczynę."
      oznaczyło - oznaczało
      "[...] że to[,] o co poprosi nie będzie jakąś tam zwykłą błahostką."
      "[...] doskonale wiedziała[,] o co chodzi."
      "Rebecca nie wiedziała[,] czym są dokładnie [...]"
      kiwną - kiwnął
      "Powiedz mi[,] Danielu [...]"
      "Zdjęła wielki miecz[,] który wisiał na ścianie."
      chwile - chwilę
      ze wściekłością - z wściekłością
      kilak - kilka
      "[...] że to[,] co teraz zrobiła [...]"
      stu procentową - stuprocentową
      "Rebecca chciała rzucić się w jej stronę, aby ją potrzymać." - zakładam, że chodziło o "powstrzymać".
      "Gdy ciemność zawładnęła całkowicie jej umysł, cieszyła się." - "owładnęła całkowicie jej umysł" lub "zawładnęła całkowicie jej umysłem"
      "I oczywiście złość na Daniela." - oczywiście :)
      "Miała wielką nadzieje, że jednak nie doszło do tego[,] co zobaczyła." - *nadzieję
      "Zawsze były nieskazitelnie gładkie[,] tylko koło łopatek znajdowało się niewielkie wybałuszenie [...]"
      "Teraz jednak od łopatek, aż do połowy żeber znajdowały się dwie, jeszcze niezabliźnione rany." niepotrzebny przecinek przed "aż", zamiast "znajdowały" powinno być "ciągnęły".
      "Przejechała po nich pałacami [...]" - *palcami (to jednak nie powstrzymuje mnie, żeby wyobrazić sobie, jak przejeżdża pałacami po jego bliznach :), wybacz)
      "[...] nie żałował tego[,] co zrobił [...]"
      "Ale ona, zresztą tak jak cały czas dziś, była wściekła." - no, nie mogłoby być inaczej :)
      "A nie miała już ochoty trzymać jej wewnątrz siebie." - powinnaś zaznaczyć, że chodzi o wściekłość. Jeśli nie chciałaś się powtarzać, wystarczyło znaleźć jakiś synonim - gniew, złość, jest tego pełno.
      "Zaczęła obkładać go pięściami." - okładać
      "Czemu poświęciłeś dla mnie tak wiele? - zapytała szeptem[.] - Przeze mnie zniszczyłeś sobie życie..."
      "To co mam zrobić? – zapytała, ale widząc jego zdezorientowaną minę, wytłumaczyła[:] – No wiesz[,] przegrałam w karty i czeka mnie z tego powodu kara."
      "Ależ kochanie, ja mam już wszystko[,] czego mi potrzeba."
      "[...] chyba nie bardzo wiedząc[,] o co chodzi [...]"

      Usuń
    2. Nie gwarantuję, że za drugim razem coś mi nie umknęło. Głównie są to błędy interpunkcyjne i myślę, że teraz już widzisz, na czym polega zasada. Często zdarzały się też jednak dziwnie zbudowane zdania, które można było skonstruować dużo łatwiej i zrozumialej, kropki w miejsca, w których lepiej brzmiałby przecinek i tak dalej. Sam pomysł jest ciekawy, chociaż zakończenie było dla mnie zbyt ckliwe (tak już mam, to nic osobistego). Początek mnie zaintrygował i myślałam, że kroi się coś naprawdę ciekawego, co, pomimo niedociągnięć, czytało mi się całkiem dobrze. Przyznam, że chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej, poznała tło tej historii, kim byli tajemniczy bezimienni bohaterowie, którzy odebrali Danielowi skrzydła. Historia sama w sobie ciekawa, wykonanie dobre, jedynie błędy i składnia czasami rażą po oczach. Keep up the good work, though ^^. Naprawdę jestem ciekawa dalszego ciągu ;).

      Usuń
    3. Dziękuję bardzo za poprawienie błędów. Doskonale wiem, że interpunkcja mnie nie lubi, staram się to jednak jakoś zwalczać, w czym pomagają mi takie obszerne komentarze xd
      Acha chciałam jeszcze tylko dodać, że to miałobyć takie krótkie opowiadanie jednoczęściowe. Może to się wydawać takie wyrwane z kontekstu, bo ogólnie bohaterowie pochodzą z mojego długiego opowiadania, którego prowadzę na blogu.
      No więc pozdrawiam i jeszcze raz dzięki;)

      Usuń

« »