Layout by TYLER
Fonts:dafont.com
Background:gyapo
Główna Regulamin Co to jest? Prozaicy - powrót Konkursy Facebook
Witaj na Prozaicy: Piórem! Jest to miejsce przeznaczone na publikację tekstów napisanych z myślą o konkursach lub akcjach literackich, organizowanych przez Prozaików. W celu poznania dokładniejszych informacji, zapraszam do zakładki "Regulamin" oraz "Co to jest?".
Kontakt: e-mail:prozaicy@vp.pl lub gg: 2171207 - halska.

"Jesień" - Demon [Piszę, bo lubię]

Wysoka brunetka stała na przystanku czekając na autobus. Kiedy podjechał dziewczyna powolnym krokiem podeszła drzwi, które automatycznie się otworzyły. W momencie, gdy weszła do środka wzrok wszystkich ludzi w pojeździe zwrócił się w jej stronę. Dostrzegła na ich twarzach szerokie uśmiechy, które z każdą sekundą zmniejszały się aż w końcu całkiem zniknęły. Pojawiły się za to zdziwienie, a po chwili współczucie. Kobieta nie zwracając na to uwagi powoli podeszła i usiadła na pierwszym wolnym miejscu obok starszej kobiety. Obróciła twarz w jej stronę i uśmiechnęła się szeroko. Staruszka odwzajemniła go, lecz po chwili spuściła wzrok. Czarnowłosa nawet nie zareagowała. Przyzwyczaiła się do takiej reakcji ludzi. Teraz nie czuła już nawet złości, lecz jedynie zrezygnowanie. Rozumiała to, gdyż wcześniej tak samo patrzyła na osoby takie, jak ona w tej chwili. W końcu autobus ruszył. Kobieta myślała o bardzo przyziemnych sprawach. Co ugotuje na obiad, co musi kupić do domu, kiedy spotkać się z rodzicami. Kiedy autobus zatrzymał się na przystanku, kobieta wstała i skierowała się w stronę drzwi. Zeskoczyła z dwóch metalowych schodków i  ruszyła w stronę miejsca docelowego. Po kilkunastu minutach dotarła do największego parku w mieście. Usiadła na pierwszej wolnej ławce. Wzięła głęboki wdech rześkiego, porannego powietrza, po czym rozejrzała się. Szeroki uśmiech rozjaśnił jej twarz. Piękne liście dębów, brzóz i innych drzew przybrały ciekawe ubarwienie. Niektóre upadły i utworzyły barwny, jesienny dywan. Nieliczni ludzie zatrzymywali się, by obejrzeć piękne liście. Kwiaty kwitły wspaniale, a kolory były niesamowicie intensywne. Słońce przeświecało między kolorowymi koronami drzew. Pracownicy parku grabili liście, przekopywali rabaty, okrywali słomą delikatne krzewy. Kobieta spojrzała w górę wystawiając twarz wprost w słońce. Dojrzała na niebie szybujące ptaki, które wyruszały w swoją podróż do ciepłych krajów.
Czarnowłosa kochała jesień. Nie taką zimną, deszczową, lecz taką, jak opisują dzieci. Ta pora roku podobała jej się najbardziej ze wszystkich, gdyż kojarzyła jej się z miłością. To właśnie wtedy malowniczymi, parkowymi alejkami, zasypanymi przez kolorowe liście, wędrowali przytuleni zakochani, wyznając sobie najskrytsze myśli oraz uczucia. Przyjemnie też było usiąść na ławce i popatrzeć, jak cała przyroda cieszy się z ostatnich ciepłych dni. W ten cudowny czas liście tańczyły na wietrze, a wiatr delikatnie rozwiewał chmury na niebie kołysząc równocześnie drzewami. Liście szybując w powietrzu upiększały świat, który płonął barwami jesieni. Tworzyły barwny kobierzec dekorujący świat. Ta piękna pora roku owocująca w barwne liście i kasztany zwiastowała mroźną, białą zimę. Człowiek jesienią wyciszał się, stawał się bardziej skłonny do zadumy. Oszczędzał swoją energię na wiosnę, by potem jak kwiaty rozkwitnąć nagle i pokazać, że zasnęło się tylko na jakiś czas. Wszystko wokół sprawiało wrażenie, że świat jest na wyciągnięcie dłoni. Uczucie to było niepowtarzalne. Tylko jesień miała w sobie coś magicznego. Spacery pośród kolorowych drzew, mając pod nogami szelest liści były najwspanialszym uczuciem, jakie zdążył poznać świat. Złota polska jesień w słoneczny dzień to widok zapierający dech w piersiach.
Nagle rozmyślania kobiety przerwał jęk uginającej się pod czyimś ciężarem ławki. Zaskoczona opuściła głowę i przyjrzała się osobie, która dosiadła się do niej. Tą osobą okazał się być wysoki mężczyzna. Krótko przystrzyżone, czarne, w lekkim nieładzie włosy dodawały uroku jego okrągłej twarzy. Oczy miał duże, a ich tęczówki były koloru najprawdziwszej czekolady. Jego górna warga była pełniejsza od dolnej. Pokryty małymi piegami, trochę zadarty nos nadawał jego twarzy łobuzerskiego wyglądu. Z pod wpółprzymkniętych powiek przypatrywał się dziewczynie. Jego spojrzenie przenikało ją na wskroś. Poczuła falę gorąca zalewającą jej policzki. Zawstydzona po raz pierwszy w swoim życiu spuściła wzrok.

– Cześć – jego głos był niski, chrapliwy. Kobieta zadrżała.
– Cześć – odparła uśmiechając się nieśmiało.
– Jestem Damian – powiedział mężczyzna.
– Kasandra – odparła kobieta i zamilkła. Obróciła twarz w przeciwną stronę wdychając świeże powietrze, lecz  kątem oka wciąż patrzyła na chłopaka. Zaskoczona dostrzegła, że już jej się nie przygląda. Zmarszczyła brwi. Od czasu jej wypadku jeszcze nie zdarzyło jej się żeby ktoś przestał się gapić, gdy nie zwracała na to uwagi. Mężczyzna zamknął oczy i oparł się plecami o oparcie ławki. Kobieta wzdrygnęła się, gdy poczuła jego rękę na swoich ramionach. Całe ciało jej zesztywniało. Od czasu wypadku żaden chłopak już jej nie dotknął tak swobodnie. Drgnęła, gdy mężczyzna dłonią obrócił jej twarz w swoją stronę. Kobieta zarumieniła się. Wtem poczuła, jego miękkie wargi na swoich. Odwzajemniła pocałunek. Kiedy mężczyzna odsunął się od niej, by zaczerpnąć powietrza kobieta zorientowała się co wyprawia. Poderwała się gwałtownie z ławki.
– Co to ma być? – krzyknęła nie panując nad swoimi emocjami. Mężczyzna zdumiony szeroko otworzył oczy. – Myślisz, że jak jestem niepełnosprawna i brzydka to możesz robić takie akcje? – chłopak podniósł się z ławki chcąc zaprotestować. – No to Cię rozczaruje! Nie pozwolę na takie głupie zagrywki z twojej strony – krzyknęła, poczym obróciła się na pięcie, by jak najszybciej się oddalić. Wtem poczuła mocny uścisk na swoim nadgarstku. Obróciła się ze złością wypisaną na twarzy. Lecz cała wściekłość uleciała z niej, jak z przekłutego balonu, gdy dostrzegła jego twarz. Malowało się na niej poczucie winy.
– Nie bij mnie tylko – powiedział i uśmiechnął się lekko. – Nie jesteś wcale brzydka – rzekł i powoli dłonią dotknął policzka kobiety. –  Kto ci nagadał tych bzdur? Chodzi o tę brązową bliznę na twoim policzku? A może oto, że straciłaś czucie w lewej dłoni? – zapyt6ał dotykając przykurczonej dłoni kobiety. – Jesteś piękna – rzekł i złożył lekki pocałunek na jej ustach. Kiedy się odsunął Kasandra zapragnęła by nie przestawał. Chciała by wiecznie ją tak całował. – Nawet jeśli teraz każesz mi odejść to wiedz, że nie uczynię tego. Skoro Cię już poznałem nie pozwolę byś zniknęła.– rzekł Damian i lekko przytulił Kasandrę. Kobieta odwzajemniła uścisk. Po poparzonych policzkach spłynęły słone łzy. Ten chłopak zmieni moje życie pomyślała. Słońce oświeciło parę, po czym zniknęło za białymi chmurami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

« »