Nie znała obrazów malowanych muzyką poważną ani
sopranowego głosu egoistycznej primadonny. Gdyby zachwycające dźwięki nie były
jej obce, może wtedy miałaby inne marzenia?
*
To nie
było dobre miejsce do życia. Nawet rośliny cierpiały. Nikt o nie nie dbał, a
podłoże, podlewane rzadko pojawiającym się deszczem, moczem i rozlanym
przypadkiem tanim alkoholem, nie było skore do wydawania urodziwego życia.
Ptaki skrywały się na
wyłysiałych gałęziach osiedlowych drzew, a czasem przysiadywały na parapecie,
kręcąc z zaciekawieniem łebkami i wpatrując w szybę. Niektóre z nich nurkowały
dziobami w źdźbłach przerzedzonej trawy, starając się wyłowić penetrujące ziemię robaki. Irytujący szczebiot
był budzikiem - zapowiadał kolejny dzień w pełnym dokuczliwych dźwięków
świecie.
*
Dodatkiem do skromnego
śniadania bywała zwykle sprzeczka rodziców.
– Na co wydałaś tyle
pieniędzy?! – huczał ojciec. – Za co mam zapłacić rachunki?
– Jedzenie też
kosztuje. W jakim ty żyjesz świecie?! – Matka nie mogła być gorsza i odparowała
takim samym tonem.
– Jedzenie?! – Z
oburzeniem rzucił na talerz trzymaną w dłoni kanapkę. – Tym się nawet najeść
nie można!
– Moglibyście nie
krzyczeć od rana? – zapytała szybko i prawie bezgłośnie, nie chcąc długo
słuchać swojego głosu.
– Ty się nie odzywaj,
darmozjadzie! A spróbuj przynieść znowu jedynkę z matematyki! Po kim ty taki
głąb jesteś?!
I wspominał, że już w
pierwszej klasie nie potrafiła dobrze policzyć kratek w zeszycie, by narysować
wymaganą długość podstawy domu.
Dzięki
kłótni uczucie głodu odchodziło w zapomnienie jeszcze przed pierwszym kęsem
chleba.
*
Klatka
schodowa świetnie wchłaniała odgłosy z okolicznych mieszkań – szczekanie psa,
zniecierpliwionego czekaniem na spacer, stukot obcasów, poranne wyrzuty
niedobranych par związanych dzieckiem oraz krótkie pa przed wyjściem do pracy. Jednak tym, co ją bolało, było echo
roześmianych rozmów młodych mężczyzn, którzy od rana szukali szczęścia na dnie
puszki piwa.
– Jakie
nogi!
– Nogi?! Popatrz wyżej!
–
Aniu, jak ty szybko urosłaś! Może umówisz się ze mną?
Czuła ich spojrzenia, przeczesujące
jej dojrzewające ciało (przyciasne ubrania uwydatniały krągłości). Szła,
starając się wyminąć zastawiającą jej drogę gromadkę. Podążała przed siebie z
pochyloną głową, licząc chodnikowe płyty. Docinki i gwizdy odprowadzały ją, nim
znikła za zakrętem.
*
Tykanie
zegara na szkolnej ścianie kazało podnosić oczy na okrągłą tarczę i śledzić upływający
czas. Długa wskazówka zatrzymywała się z drżeniem, odmierzając minuty. Gdyby
nie ten uciążliwy dźwięk, nie zwróciłaby na to uwagi, nie zastanawiałaby się
też, ile jeszcze dni zostało do wysłuchiwania przykrych słów, które wędrowały w
jej stronę.
Piskliwy
głos złośliwej nauczycielki i chichot nastolatków w spodniach marek znanych jej
jedynie z reklam i sklepowych wystaw, bywały gorsze niż wymierzenie policzka.
Ale była tą gorszą, musiała cierpieć.
Uciąć uszy, by nie
słyszeć – dlaczego to nie jest takie proste?
W
drodze powrotnej często do jej nóg łasiły się wychudzone koty, pomieszkujące na
klatach schodowych i w piwnicach. Widok ocierających się o znoszone spodnie zwierząt
byłby łatwiejszy do przełknięcia bez ich płaczliwego miałczenia i burczących
brzuchów.
*
Dlaczego
słuch był jedynym zmysłem, którego chciała się pozbyć? Pożółkła tapeta z
odklejającymi się rogami nie raziła tak bardzo, jak mowa ścian. A mówiły one
poniesionym głosem, najczęściej krzyczały, były pełne złości i wulgarne. Pluszowy
miś nie potrzebował używać słów, by ukoić jej płacz. Wystarczył miękki dotyk i
widok dużych, zimnych oczu, w których jeszcze-nie-dorosła twarz odbijała się
jak w bombce. Potrawy bez smaku i zapachu nie byłyby sycące.
Do
snu odprowadzało ją tęskne zawodzenie bezpańskich psów, raz po raz dźwięczny
odgłos stłuczonej butelki, rozpadającej się ostrymi kawałkami na chodnik, a
czasem spazmatyczny dziecięcy płacz zza ściany.
Nie
znała obrazów malowanych muzyką poważną ani sopranowego głosu egoistycznej
primadonny. Gdyby zachwycające dźwięki nie były jej obce, prawdopodobnie
miałaby inne marzenia… Prawda?
Piękne... *.* Miałam łzy w oczach, gdy to czytałam. Opowieść tak wzruszająca o trudnym temacie biedy, problemów i nienawiści. Coś okropnego, jednak literacko pięknego. Brak mi słów.
OdpowiedzUsuńNo co ty, dziewczyno, ty tak serio?
UsuńDzięki za komentarz :)
Temat, za który się zabrałaś, jest z natury trudny i wielu "pisaczy" właśnie na takich problemach ukazuje własną niekompetencję. Próbują dramatyzować, szukają jak najobrzydliwszych porównań. Muszę przyznać, że Twoja historia ma w sobie paradoksalną lekkość, masz pomysł i realizujesz go bez sztucznego polotu. Ciekawy koncept i dobry warsztat, gratuluję ;).
OdpowiedzUsuń