Czujesz to, mały i nic nieznaczący
śmiertelniku? Czy czujesz ten śmiech oprawcy, który nuci
zwycięską pieśń wygranej, delikatnie się kołysząc na piętach?
Robisz wielkie oczy, przerażony stawiasz kroki w tył, potykasz się
i niezdarnie uciekasz w las, pełnego w mroczne stworzenia
wytworzone przez twoją bujną wyobraźnię. Przeskakujesz przez
konary powalonych drzew, które złamały się przez halny
wiatr, teraz targający twe słomiane włosy. Odwracasz się i
błyskasz przestraszonymi oczami, gdy dziwny i bliżej nieokreślony
dźwięk huczy ci w głowie. Gdy orientujesz się, że to zwierze
leśne, próbujesz uspokoić oddech, ale widząc chatę, która
ma dać ci prowizoryczne schronienie, biegniesz do niej ile sił w
nogach. Sapiesz i dyszysz, gdy otwierasz skrzypiące drzwi.
Gromadzisz i dławisz się własną śliną, słysząc taniec paneli
położonych w holu. I wtedy spotykasz mnie, starego, obdarowanego
licznymi zmarszczkami, pustelnika, który syci wzrokiem
zjawiska, które można byłoby uznać za nienaturalne, wręcz
nierealne.
Przestraszony, uciekasz wzrokiem od moich
natarczywych tęczówek i bezszelestnie, jak mały pająk,
który zdobył pożywienie na najbliższe kilka dni, chowasz
się w zakamarkach pokoju, szukając potencjalnego schronienia.
Kulisz się i drżysz jak osika, ale ja niespecjalnie się tobą
przejmuję i cierpliwie czekam na powód twego drobnego
strachu.
Przenoszę wzrok z twojego trzęsącego
się ciała, by przenieść je na dębowe drzwi, przez które
wpada kobieta w wyśmienitym humorze. Śmieje się triumfalnie, tak
jak na morderczynie przystało, i z wdziękiem obdarza mnie pewnym
wzrokiem, które jest przesycone przeróżnymi uczuciami.
Ostatni raz kątem oka spoglądam na ciebie, by po chwili zatracić
się z histerii kobiety. Jej słowy były przepełnione chorą
satysfakcją, a ty pod ich wpływem, niespokojnie się poruszasz,
jakbyś wiedział, co one oznaczają, jaką mają moc.
Przecież ona zabiła swojego męża!,
krzyczysz w myślach.
Czujesz, jak ta niewiasta ma do mnie
pełne zaufanie.
- Ha! ha! mąż się nie dowie! Oto krew!
oto nóż! Po nim już, po nim już! – obwieszcza nam obojgu,
nieświadoma twojej obecności.
Słuchamy w skupieniu jej monologu.
Słuchamy, bo jesteśmy mimowolnie zaszczyceni, że zwracała się do
nas. Przecież powierza nam swój wielki
sekret, prawda?
Gdy kończy, jestem niezwykle spokojny,
jak na człowieka przystało, który ma za sobą kilkadziesiąt
lat doświadczenia w życiu.
Wybiega i biegnie przez gaje, przez łąki.
- Pamiętaj, zadość uczynienie zawsze
nadejdzie – zwracam się do ciebie z pokorą, ostrzegając cię.
Trzęsiesz się jeszcze bardziej po
spotkaniu kobiety i zapadasz w chwilowy sen, bo jak na razie, nie
jesteś potrzebny, nie jesteś potrzebny na bycie obserwatorem.
Mijają dni, niewinne, po których decyduję się, byś
powstał, zrozumiał następną scenę. Jak widz w teatrze – odrywa
wzrok od kurtyny, kiedy opada, a gdy ktoś raczy ją podnieś,
ochoczo woła, by przedstawienie się zaczęło.
Przedstawiam ci aktualny plan wydarzeń,
byś zrozumiał następny.
Ktoś znów dobija się do drzwi,
znów wbiega nieomylnie, tak desperacko i pewnie. Kolejny raz
wysłuchujemy jej lamentów błagających o jakąkolwiek
wskazówkę, która miałaby pomóc. Proponuję
nawet, by wszystko wróciło do normy, by jej nieszczęsny mąż
powrócił, proponuję jej cud, który ona odrzuca. Ona
poszukuje czegoś innego, co pozwoliłoby jej mieć nadal oczyszczoną
duszę, oczywiście tylko w teorii, czegoś, co ominęłoby wszelkie
obawy ludzi i pozwoliłoby jej na szczęśliwe i godziwe życie.
Podaję jej radę, która tak
fascynuje i pożera kobietę, że wybiega z chaty, nawet nie mówiąc
prostego „dziękuję”, bo gna do braci.
Patrzysz na mnie niepewnie i wciskasz się
bardziej w ścianę, jakby modląc się, że za twoimi placami
znajdziesz tajemne przejście, które zaprowadzi cię do
upragnionego świeżego powietrza, które niesie się przez
gaje, przez łąki, aż po grób nasz samy, gdzie wicher
cichnie i staje, by łagodnie otulić wieniec już stary.
Wow, powiem Ci, że zaimponował mi Twój pomysł ;). To chyba najoryginalniejszy tekst, jaki do tej pory czytałam na tym blogu. A i samo wykonanie całkiem niezłe, chociaż zdarzyło się kilka błędów i niepotrzebnych przegadań. Jednakże nie zaburza to w żaden sposób (przynajmniej w moim przypadku) ogólnego odbioru. Natchnęłaś (natchnąłeś?) mnie wręcz, żeby przypomnieć sobie oryginał i to chyba dobrze :). Bardzo przyjemne wrażenie pozostanie po mnie po Twojej pracy. Czekam na więcej i pozdrawiam oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem byłabym wdzięczna za wytknięcie mi tych błędów, w końcu na nich się uczymy. ;)
UsuńCzasem dobrze wrócić do tych klasyków.
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam!
*"Czy czujesz ten śmiech oprawcy, który nuci zwycięską pieśń wygranej" - a czy można nucić zwycięską pieść przegranej? ;> Poza tym śmiać się i jednocześnie nucić pieśń? To w ogóle wykonalne?;
OdpowiedzUsuń*"Robisz wielkie oczy, przerażony stawiasz kroki w tył, potykasz się i niezdarnie uciekasz w las, pełnego w mroczne stworzenia wytworzone przez twoją bujną wyobraźnię" - 'pełnego mrocznych stworzeń'. Jeszcze nie spotkałam się z wyrażeniem "pełnego w" o.o;
*widząc wyraz "chata", pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to jakiś stary dom, a w tej są panele? Rozumiem, że podłoga nie jest jeszcze nimi wyłożona, a po prostu stoją gdzieś oparte o ścianę? Jeśli nie, to zdanie z tańczącymi panelami ("słysząc taniec paneli położonych w holu") jest dla mnie absurdalne.
*"który syci wzrokiem zjawiska, które można byłoby uznać za nienaturalne" - powtórzenie;
*"Przestraszony, uciekasz wzrokiem od moich natarczywych tęczówek" - bez przecinka. I nie rozumiem, czemu tak wielbicie tęczówki (tak, do was mówię, wielbiciele tęczówek!)? Bo mają kolorek? Nimi się przecież nawet nie patrzy... I wątpię, żeby mogły być natarczywe. Natarczywy może być wzrok, spojrzenie...
*"Przenoszę wzrok z twojego trzęsącego się ciała, by przenieść je na dębowe drzwi" - przenoszę, by przenieść? ;)
*"by po chwili zatracić się z histerii kobiety" - "w histerii";
*"Słuchamy, bo jesteśmy mimowolnie zaszczyceni, że zwracała się do nas" - powinno być "zwraca się", skoro w teraźniejszym piszesz;
*"Gdy kończy, jestem niezwykle spokojny, jak na człowieka przystało, który ma za sobą kilkadziesiąt lat doświadczenia w życiu" - "(...) jak przystało na człowieka (...)" brzmi bardziej 'po polsku' ;);
*"Ha! ha! mąż się nie dowie!" - rozumiem, że kobieta w obłęd wpadła, ale - według mnie - mogłaś rozwinąć nieco jej monolog, żeby było wiadomo, że mąż nie dowie się o zdradzie. Tak przy okazji - powinnaś chyba zaznaczyć, że to słowa Mickiewicza.
Ten tekst miał być jakimś eksperymentem, czy tak, o, powstał, bo wpadł ci do głowy pomysł, który uznałaś za ciekawy? Bo nie bardzo rozumiem to nawiązanie do "Liliji" (elementami wspólnymi są tylko chata, pustelnik i kobieta, która zabiła męża). A ten człowiek, który jest w chatce z pustelnikiem, to kto? Pytam, bom ciekawa, a za głupia, żeby się domyśleć.
Mnie tekst jakoś szczególnie nie ujął (choć podobał mi się klimat, jaki stworzyłaś), jak dla mnie był chaotyczny i niezbyt jasny, no i pojawiło się trochę błędów.
Pozdrawiam!
Chciałabym niezmiernie podziękować za wytknięcie mi wielu błędów. Powiedzmy sobie szczerzę, że niemało ich było.
UsuńMiałam dodać wzmiankę o tym, że tekst jest napisany z punktu widzenia pustelnika. Nie musi przecież widzieć tego samego co narrator, prawda?
W moim umyśle pojawił się pomysł, spróbowałam... i wyszło takie coś. Była to głównie zabawa. Nie chcę ciągle siedzieć w jednym miejscu i wklepywać "ona powiedziała, on powiedział", przecież nie o to w tym wszystkim chodzi.
Głównie myślałam, by pokazać, że pustelnik zwraca się do nas... Nie wiem, jak to wytłumaczyć inaczej.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś przybędziesz do mnie ze swoją krytyką. c;
Ja również pozdrawiam!