Nuda stała przed
drzwiami ponurego gmachu. Wzrok utkwiła w napisie nad wejściem.
— SZKO – ŁA — przesylabizowała powoli.
Zamyśliła się , po czym wzruszyła ramionami i rzekła — brzmi dobrze.
Nacisnęła klamkę i
weszła do środka. W budynku było ciemno, zimno i smutno. Pod ścianami walały
się kłaczki kurzu, a po podłodze biegały pająki, które przez miesiąc wakacji
zdążyły się zadomowić. Naprzeciwko
wejścia stały schody o szerokich stopniach, prowadzące na kolejne kondygnacje.
Nuda zaczęła wolno piąć się w górę. Korytarz na piętrze wydawał się ciągnąć w
burą nieskończoność. Po obu jego stronach widniały rzędy podobnych do siebie
drzwi oznaczonych numerami i tabliczkami. Tylko dwoje z nich wyróżniały się na
tle reszty – jedne ozdobione schematycznym rysunkiem dziewczynki, drugie
chłopca. Brudna, wyblakła wykładzina z gumy wydawała charakterystyczne
cmoknięcie za każdym razem, kiedy Nuda odrywała od niej stopę. Ziewnęła i z
akompaniującym kląskaniem podłogi ruszyła przed siebie. Po drodze czytała
tabliczki przy drzwiach.
— Klasa matematyczna. Klasa językowa. —
mamrotała pod nosem. Przy tabliczce „klasa geograficzna” Nuda wydała z siebie
pełne aprobaty mruknięcie.
Otworzyła drzwi i
rozejrzała się po pokoju. Ścianę naprzeciw drzwi zajmował rząd okien, na
kolejnej wisiała tablica. Dwie pozostałe obwieszone były kolorowymi planszami z
pomocami naukowymi i mapami. Oparto o nie stare, na wpół rozwalone regały pełne
globusów i kawałków skał. W trzech równych rzędach ustawiono ławki uczniowskie,
pokryte wymyślnym graffiti i podziurawione cyrklami. Sala była pogrążona w
ciszy tak gęstej, że można by ją sprzedawać na kilogramy. Nawet muchy leniwie
dreptały po parapetach, zamiast latać i głośno brzęczeć. Te promienie słońca,
którym udało się przebić przez warstwę brudu na szybie zatrzymywały warstwy
kurzu na grubych, bezbarwnych zasłonkach z plastiku.
Nuda wciągnęła powietrze
ze świstem i usiadła w szkolnej ławce, dokładnie naprzeciw biurka nauczyciela.
Przejechała palcem po najbliższym globusie i oblizała go z kurzu. Przymrużyła
powieki i pełna ukontentowania mlasnęła:
— Chyba zostanę tu na dłużej.
Całkiem fajne, chociaż szkoda, że nie wyjustowane ;) I trochę wątły ten opis sali... Zgrzyta tam trochę :)
OdpowiedzUsuń