Layout by TYLER
Fonts:dafont.com
Background:gyapo
Główna Regulamin Co to jest? Prozaicy - powrót Konkursy Facebook
Witaj na Prozaicy: Piórem! Jest to miejsce przeznaczone na publikację tekstów napisanych z myślą o konkursach lub akcjach literackich, organizowanych przez Prozaików. W celu poznania dokładniejszych informacji, zapraszam do zakładki "Regulamin" oraz "Co to jest?".
Kontakt: e-mail:prozaicy@vp.pl lub gg: 2171207 - halska.

"Niesprawiedliwość losu" - Leksa [Piszę, bo lubię]

Noc ciemna, bezksiężycowa. No niby śladowa łuna miasta oświetlała niebo, jednak z pewnością nie była na tyle jasna, by obronić mieszkańców przed siłami mroku. Wprost idealnie. W dodatku trwało jakieś nieistotne święto, więc te śmierdzące dwunogi wszelkiej maści i rodzaju wylęgły na ulice i do karczem, by bawić się i używać życia bez jakichkolwiek zahamowań. Okładali się nawzajem w bijatykach, by po chwili siadać wspólnie do picia, a przejezdni nie wystawiali nosa za drzwi hoteli i gospód w obawie o własne życie, zdrowie i kiesę. Miasto tętniło swoim nieważnym życiem.
Rafel skakał po dachach, wypatrując swoimi dziwacznymi żółtymi oczami ofiary, której krew by śpiewała do jego krwi. Pijani żołnierze pod bramą, jeszcze bardziej pijani uczestnicy obchodów? Żebracy śpiący na cichych uliczkach, gdzie mieszkali ludzie zbyt biedni, by przejmować się takimi nowinkami, jak powód do świętowania? Małe dziecko, płaczące i zgubione, kręcące się po tychże uliczkach? Nie, to mały smarkacz, nie warto się takim przejmować...
Nagle przed mężczyzną znalazł się nie wiadomo skąd czarny jak noc kot. Mimo, że Rafel był na polowaniu, zatrzymał się, by pogłaskać kocura. Miał on jedno ucho urwane i ucięty ogon, a także wypalony placek sierści na karku. Mężczyzna ze smutkiem spoglądał na te rany na ciele i duszy kota. Przytulił zamęczone stworzenie i szepnał do zdrowego ucha:
- To nie prawda, że przynosisz pecha, wszystkie koty przynoszą szczęście... - a ty w dodatku niesiesz zawsze ciekawe wieści, dokończył w myślach.
Kot miauknął żałośnie, jednak przytulił się do ręki łowcy i zadowolony zaczął mruczeć. Rafel rozciął paznokciem swoją skórę na dłoni i podstawił kotu pod pyszczek wypływającą strużkę krwi. Rytuał życia - dawał kotu swoją moc, a ten wykorzysta ją należycie. Już teraz spalona tkanka na karku stworzenia się zregenerowała, a sierść odrosła niemal natychmiastowo. Niebawem brakujące ucho i końcówka ogona również się odbudują... W końcu, nie bez kozery mówi się, że koty mają dziewięć żyć.
Kocur rozmruczał się na dobre, ocierając się futrem o krzepnącą krew na ręce Rafela.
- Mały, znajdź sobie bezpiecznejsze miejsce - mruknął mężczyzna. - Następnym razem mogę nie zdążyć cię uratować. Taka to sprawiedliwość losu - sarknął cicho. - Oni są okrutni i tracą dusze, ale to my cierpimy...  Te zwierzęta, te dzikusy, opanowały wszystko, a my... My już nie mamy nic.
Inny cień przebiegł gdzieś obok, po chwili mężczyzna z mroku zatrzymał się koło Rafela. Dziko przykucnięty, o rozbieganym spojrzeniu. Skóra poznaczona bliznami. Z ust ciekła strużka krwi...
- An akhna, sawai Rafel. - To starożytne pozdrowienie było już dawno zapomniane przez rodzaj ludzkich. Już tylko oni, relikty, pamiętali tak odległe czasy, języki, zwyczaje, kulturę.
- An akhna, sawai Klaos - rzekł ze smutkiem. - Widziałeś, co te dzikusy znowu zrobiły? Ten shaca, ten kot... - Samotna łza pociekła po pozbawionej emocji twarzy Rafela.
Klaos patrzył na to beznamiętnie. - Oni myślą, że to my jesteśmy okrutni. Straszą nami małe dzieci, mówią o nas... wampiry - prychnął pogardliwie. - Ale to oni nie znają umiaru. Niszczą wszystko, co znajdą. Najwyższy akt miłości, małżeństwo - to tylko polityka. Nie mogę się powstrzymać - to my jesteśmy dzicy, czy oni? Mówią, że dar krwi to największe barbarzyństwo. Ale to przecież zawsze jest dobrowolna ofiara, kiedy człowiek chce żyć, krew nie śpiewa.
- Ale to my jesteśmy dla nich dzicy, bo mamy krew na ustach.
- Taka jest niesprawiedliwość losu. Ze jean li-al’nasaeli de Lachezis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

« »