Layout by TYLER
Fonts:dafont.com
Background:gyapo
Główna Regulamin Co to jest? Prozaicy - powrót Konkursy Facebook
Witaj na Prozaicy: Piórem! Jest to miejsce przeznaczone na publikację tekstów napisanych z myślą o konkursach lub akcjach literackich, organizowanych przez Prozaików. W celu poznania dokładniejszych informacji, zapraszam do zakładki "Regulamin" oraz "Co to jest?".
Kontakt: e-mail:prozaicy@vp.pl lub gg: 2171207 - halska.

"Nie tu jest koniec" - Alucardyna [Piszę, bo lubię]

Schody. Schody, które zdają się nie mieć końca, prowadzące w dół, w ciemność, w bezkresną czeluść. I gdyby nie skute na plecach ręce, gdyby nie opuchlizna na twarzy, która nie pozwalała mu widzieć dokładnie, gdyby nie zimna lufa pistoletu, przyłożona do karku…
- Schneller – rzuca szorstko Niemiec i popycha go w dół, zmuszając do pokonania jeszcze dwóch stopni w stronę tej ciemności. Idzie dalej, powoli i ostrożnie… To tylko będzie sąd… Tylko sąd, jeszcze nie egzekucja… Kilkanaście dodatkowych minut, żeby… Żeby co? Przecież nie ma jak uciec. Teraz jest jego szansa, teraz albo nigdy. Zatrzymuje się i obraca gwałtownie w stronę niemieckiego żołnierza z zamiarem wytrącenia mu z ręki broni. Jeden na jednego, da radę… Niemiec uskakuje zgrabnie i odpłaca mu za ten atak solidnym ciosem kolbą pistoletu. Zaciska zęby z bólu i podnosi powoli wzrok na żołnierza. Wysoki, blondyn, szaroniebieskie oczy. Mocno zbudowany i pewny siebie. Nienaganny strój, na mundurze nie ma ani zagniecenia. Wypastowane buty. Ordnung muss sein… A on tak dobrze go zna, przecież go pamięta, byli kolegami!
- Rotenstein – mówi cicho, ale wyraźnie. Żołnierz chwyta go mocno za kołnierz i zmusza do wyprostowania się.
- Nie czas na to, idź – odpowiada, ponownie przykładając mu lufę do karku. Kilka stopni pokonują w milczeniu. Kim jest ten człowiek za nim? To już nie student z Berlina, już nie tamten wesoły, beztroski chłopak, którego znał. To ktoś, komu uderzyły do głowy hitlerowskie idee, zaangażowany w wojnę zachodni faszysta.
- Studiowaliśmy razem – mówi cicho po niemiecku Julian, zatrzymując się znowu. Coraz bliżej do ciemności… - Byliśmy kumplami… Nie możesz teraz…
- Przestań bredzić, jest wojna, kogo teraz obchodzi, kto z kim studiował?! – prawie krzyknął Niemiec, ale opuścił powoli broń. W jego głosie pobrzmiewała jakaś dziwna rozpacz i strach, ogromny strach… Czego mógł bać się ten, który z samego pochodzenia był zwycięzcą? – Idź, do cholery, dla własnego dobra idź dalej.
Więc idzie, ale nie dla własnego dobra. Bo cóż może go tam czekać? Jest partyzantem, wszystko, co zrobił od początku wojny jest nielegalne. Co może go spotkać, jeśli nie kulka w tył głowy? Miał dość, dość bólu, poniżenia, dość znoszenia tego wszystkiego i może właśnie dlatego przyspieszył kroku… Wyrwać się i nigdy nie wrócić do tego rozwalonego świata, wystarczy tylko przejść tych kilka stopni… Zaciska powieki i potrząsa głową. O nie, nie po to walczył tyle czasu, by teraz zostać prowadzoną na rzeź owcą. Za wcześnie na pogodzenie się ze swoim losem!
- Masz papierosa? – pyta spokojnie i znów przystaje, a Niemiec razem z nim. Ma dość mówienia po niemiecku, okropny język brzmi jak szczekanie psa…
- Teraz? – warczy niezadowolony żołnierz.
- Mogę nie mieć więcej okazji.
Rotenstein przewraca oczami, po czym wtyka mu papierosa do ust i podpala.
- Nie mogę nic dla ciebie zrobić, Julek – mówi po chwili i wzdycha ciężko. Julian odwraca się z powrotem w jego stronę i kiwa głową ze zrozumieniem. Niemiec patrzy na niego z mieszaniną współczucia, smutku i litości w typowo aryjskich, szaroniebieskich oczach. Nie wszyscy mieli to szczęście, żeby wyglądać tak doskonale… Tak niemiecko…
Gdyby mógł, pomógłby mu. Przecież dobry był z niego kumpel, zawsze można było na niego liczyć… Ale teraz nie może nic zrobić. Bo czy on, Julian Szczęścicki może wymagać od dawnego kolegi, żeby narażał dla niego życie, może nie tylko swoje? Najważniejsze jest życie, umiał to uszanować. Najważniejsze jest życie i nie wolno się niepotrzebnie narażać, każdy to rozumiał… Ale on też nie zamierzał teraz ginąć za ojczyznę.
- Wiem – odrzekł twardo.
- Powiedz coś, żeby chcieli cię jeszcze przesłuchiwać. Daj znać twoim, niech spróbują cię odbić… - Rotenstein urywa na chwilę i przełyka głośno ślinę. Zwycięzcy boją się bardziej niż przegrani, bo nie mogą się potknąć. Bo nie mogą nic zrobić. Bo są tak potwornie bezsilni w całej swojej potędze… - Tylko mnie w to nie mieszaj… - dodaje cicho Niemiec, odwracając wzrok. Julek kiwa powoli głową. Dobrze, Fried… Nie wydam cię…
- Idź szybciej!
W ciszy słychać tylko stukanie oficerskich butów o surowe, betonowe stopnie, a ciemna czeluść jest coraz bliżej. Walczyć, trzeba walczyć. To jeszcze nie czas na pożegnania, jeszcze długa droga do załatwiania spraw ostatecznych. Nie tu jest jego koniec, wie o tym, więc dalej idzie spokojnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

« »