Layout by TYLER
Fonts:dafont.com
Background:gyapo
Główna Regulamin Co to jest? Prozaicy - powrót Konkursy Facebook
Witaj na Prozaicy: Piórem! Jest to miejsce przeznaczone na publikację tekstów napisanych z myślą o konkursach lub akcjach literackich, organizowanych przez Prozaików. W celu poznania dokładniejszych informacji, zapraszam do zakładki "Regulamin" oraz "Co to jest?".
Kontakt: e-mail:prozaicy@vp.pl lub gg: 2171207 - halska.

"Domino" - Rena [Piszę, bo lubię]
    Danielle Gray uwielbiała przesiadywać nocą, na dachu swojego domu dziecka. Doskonale wiedziała, że nie powinna tego robić, ale już dawno przestała się przejmować tym, co mówią jej opiekunki. Nienawidziła życia, które musiała teraz wieść. Było pozbawione jakichkolwiek kolorów. Dzieciaki, z którymi tam mieszkała, choć wcale nie były w lepszej sytuacji, mówiły, że była podrzutkiem. Dan nigdy temu nie zaprzeczała, ani nie komentowała, choć niekiedy miała ochotę porządnie im nagadać. Nie była przecież jedyna w tym przeklętym domu dziecka, którą matka zostawiła na wycieraczce. Oczywiście do innych to już nie docierało, przecież tylko jej matka tego samego dnia popełniła samobójstwo.
Oczywiście to nie był jedyny powód, przez który dzieciaki z domu dziecka się z niej wyśmiewały. Teraz doszły do tego jeszcze jej włosy. Kiedyś, gdy jeszcze były normalne wszyscy  ich jej zazdrościli, były bowiem bardzo proste i do tego czarne jak noc. Teraz jednak w niektórych miejscach zaczęły robić się białe. Nie siwe – białe. Oczywiście dzieciakom to nie umknęło i wymyśliły dla niej kolejne przezwisko. Teraz nie była już podrzutkiem, teraz była Domino. Nienawidziła, gdy tak do niej mówili, bo przypominało jej to o przypadłości, która ją dopadła. Nikt nie wiedział, co jej jest, ani czy jest to w jakiś sposób groźne dla jej życia. Nikt tego nie wiedział, co jeszcze bardziej ją niepokoiło.
Dlatego też właśnie Dan uwielbiała przychodzić właśnie tu – w miejsce, o którym nikt nie wiedział i w które na pewno nikt oprócz niej się nie zapuszczał. Była tu sama i mogła przemyśleć wszystko, co musiała przeżywać w ciągu dnia.
Nienawidziła ich wszystkich i miała nadzieję, że jak najszybciej będzie mogła stąd odejść. Jednym z nielicznych plusów w tym jej nudnym życiu, było to, że w najbliższym czasie najprawdopodobniej zostanie adoptowana. I to nie przez byle kogo – przez Adriana Rochestera, czyli przez jedyną osobę, której ufała. Dyrektorka domu dziecka przedłużała to jednak, jak tylko potrafiła, bo nie mogła zrozumieć, w jaki sposób ktoś tak młody jak on, może chcieć zaadaptować taką starą kobyłę, jak ona. Tak naprawdę to Adrian nie był taki młody, może i wyglądał jakby miał dwadzieścia kilaka lat, ale miał na karku o wiele więcej. Ona też wcale nie była taka stara, za miesiąc miała skończyć dziewięć lat. Dyrektorka mu jednak nie ufała i non stop powoływała się na jakieś nowe paragrafy, aby go w końcu zniechęcić. Adrian, to jednak był niezły orzech do zgryzienia i nie poddawał się tak szybko. Jakiś czas temu powiedział jej, czemu chce to zrobić. Znał jej matkę, zanim jeszcze zrobiła to, co zrobiła. Znał też jej ojca, który tak nawiasem mówiąc nawet kartki jej na urodziny nie wyśle, bo non stop o tym zapomina. Ten fakt bolał ją najbardziej.
Dan wpatrywała się w kolorowe światła miasta. Uwielbiała na nie patrzeć, to ją relaksowało i pozwalało zapomnieć o wszystkich otaczających ją problemach. One jednak uwielbiały same o sobie przypominać. W pewnym momencie Dan usłyszała kroki za sobą. Zastygła w przerażeniu, zastanawiając się, czy to któreś z tych głupich dzieciaków ją wyśledziło i poszło za nią, czy to może jedno z nauczycieli. Jednak, gdy się odwróciła nie zobaczyła żadnego z nich. Przed nią stał Adrian. Na jej pucołowatej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie chciała wiedzieć, w jaki sposób się tu dostał, ani co tu w ogóle robi – najważniejsze jest to, że w ogóle się pojawił.
Adrian usiadł obok niej na murku, przerzucając tak jak ona nogi nad czarną przepaść, która kończyła się dokładnie dziesięć metrów niżej.
-Co tu robisz mała? – zapytał wpatrując się w światła miasta – Nie powinnaś spać, tak jak wszystkie inne grzeczne dzieci w tym budynku?
Dan prychnęła. On doskonale wiedział, czemu tu siedzi, ale w tym momencie się z nią droczył.
-A ty, co tu niby robisz? Nie dostałeś przez przypadek zakazu zbliżania się do mnie, przez najbliższy tydzień? – odpowiedziała mu pytaniem na pytanie.
Na twarzy Adriana pojawił się szeroki uśmiech.
-Naprawdę dostałem taki zakaz? Nie przypominam sobie – powiedział, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. – Ja będę krył ciebie, ty będziesz kryła mnie i wszystko się ułoży.
    Dan wpatrywała się w przestrzeń, zastanawiając się, czy powiedzieć mu o powodzie, dla którego tu jest.
    -Nazywają mnie Domino – wydusiła z siebie w końcu.
    Adrian spojrzał na nią, jakby nie bardzo rozumiał, o czym ona do niego mówi.
    -Dlatego tu jestem. Dzieciaki wymyśliły dla mnie nowe przezwisko. Od wczoraj jestem Domino. A to wszystko przez moje włosy – pozwiedzała krzywiąc się.
    Przez jakiś czas w ogóle się nie odezwał, zastanawiając się nad sensem jej słów. Dan pomyślała sobie, że przez przypadek, w jakiś sposób uraziła go tymi słowami. Nie minęła jednak chwila, gdy odwrócił się w jej stronę.
    -Mnie się tam nawet podoba.
    -Ale mi nie! Nie chcę, żeby mnie tak nazywali! Zabierz mnie stad, w końcu!
    W pewnym momencie miała ochotę się rozpłakać. Wszystko było bez sensu. Nawet Adrian nie wiedział, jak jej pomóc.
    -Już niedługo cię stad zabiorę i już nigdy nie będziesz musiała oglądać tego miejsca – powiedział nadzwyczaj poważnie, jak na niego. – Teraz jednak musisz uzbroić się w cierpliwość. Za chwilę wymyślę coś, co zaradzi temu problemowi.
    W Dan zapalił się płomyczek nadziei. On coś wymyśli. Coś, przez co dzieci przestaną nazywać ją Domino. Jednak odpowiedzi, którą od niego usłyszała, w ogóle się nie spodziewała.
    -Więc, ja też zacznę cię tak nazywać. Od dziś nie będziesz dla mnie ani Dan, ani Danielle. Od dziś będę cię nazywać Domino, abyś się do tego przyzwyczaiła.
    Dan przez pierwszą chwilę siedziała z otwartymi ustami i wpatrywała się w niego zastanawiając się, czy on przez przypadek nie żartuje. Gdy jednak zrozumiała, że to, co powiedział było całkowicie poważnie, cała krew odpłynęła jej z twarzy.
    -Ale nie możesz… - zaczęła, lecz nie dał jej skończyć.
    -Ja uważam, że Domino to bardzo ładne przezwisko, które do ciebie całkowicie pasuje. Teraz tylko musisz się do niego przyzwyczaić.
    Dan przez następne pięć minut nie odezwała się w ogóle. Była na niego zła, choć ta złość nikła z minuty na minutę. W końcu poddała się.
    -Opowiedz mi jeszcze raz historię Księżniczki – poprosiła siadając mu na kolana.
    Popatrzył na nią, jakby w ogóle nie zrozumiał tego, co mu powiedziała.
    -Czy ja dobrze słyszę? Chcesz usłyszeć historię TEJ dziewczyny, dla której twój ojciec zostawił twoją matkę?
    Dan wzruszyła ramionami. Lubiła tą historię, nawet jeżeli nienawidziła dziewczyny, która nazywana była Księżniczką. Zawsze zastanawiała się czy to, co opowiada jej Adrian jest do końca prawdą.
    -No dobrze. – Zrobił pauzę – Dawno, dawno temu, choć w sumie nie tak dawno, jakby komuś się wydawało, żyła dziewczyna, która była Księżniczką. Żyła w pięknym zamku, w takim, w jakim zazwyczaj żyją księżniczki. Pewnego dnia poznała twojego ojca, który zaczął pracować w jej zamku. Spotykali się dość często, aż w końcu biedna Księżniczka zakochała się w tym cymbale. – Dan zachichotała słysząc, w jaki sposób Adrian nazwał jej ojca – Na jej nieszczęście, ten cymbał również zakochał się w niej. A ten fakt nie podobał się pewnej czarownicy. Wiedziała, że jeżeli dopuści, aby oni byli razem, twój ojciec ją opuści. Tak więc, uknuła plan. Bardzo brzydki plan, który mówił, że wykorzysta Księżniczkę do swojego eksperymentu i przy okazji usunie jej pamięć. Po części, to co uknuła powiodło się. Księżniczka straciła pamięć. Nie powiódł się jednak eksperyment, do którego wyznaczyła go czarownica. A jej to się nie podobało. Tak więc Księżniczka zaczęła uciekać przed czarownicą, bo tamta chciała ją zabić. Twój ojciec podążał za nimi jak wierny piesek, próbując ochronić swoją Księżniczkę. Nigdy mu to jednak nie wychodziło. Wiele lat po tym eksperymencie, nasza kochana Księżniczka zaczęła sobie o wszystkim przypominać. Wtedy pomyślała, że nie może pozwolić, aby zła Czarownica tak ją traktowała. Zaatakowała ją i zaczęły walczyć. Księżniczka zabiła czarownicę, uwalniając się z pod jej czaru. Po tym twój ojciec i Księżniczka żyli długo i szczęśliwie.
    -Kłamca – wyszeptała Dan, ziewając. – Ta historia tak się nie skończyła. Ta historia, tak na prawdę w ogóle nie ma zakończenia.
    Adrian spojrzał na zasypiającą Dan.
    -Wiem, że ta historia jeszcze nie jest zakończona. Chciałbym jednak, żeby właśnie tak się skończyła.
    Dan zamknęła oczy uśpiona jego głosem. Nie minęła nawet chwila, gdy zaczęła płytko oddychać. Zasnęła. Adrian wstał trzymając ją na rękach. Miał zamiar zabrać ją tam, gdzie powinna być już od dawna, czyli w swoim łóżku.
    -Mam nadzieję Domino, że nigdy nie będziesz musiała poznać prawdziwej historii śmierci swojej matki, ani prawdziwej historii Księżniczki.
    Jedna z gwiazd, jak na zawołanie, zaczęła spadać, jakby chciała utwierdzić Adriana w jego przekonaniach. To jednak nie uśpiło jego czujności. Wiedział, że Danielle Gray jest skazana na poznanie całej tej historii. Wiedział też, że to nadejdzie szybciej, niż ktokolwiek by się tego spodziewał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

« »