Layout by TYLER
Fonts:dafont.com
Background:gyapo
Główna Regulamin Co to jest? Prozaicy - powrót Konkursy Facebook
Witaj na Prozaicy: Piórem! Jest to miejsce przeznaczone na publikację tekstów napisanych z myślą o konkursach lub akcjach literackich, organizowanych przez Prozaików. W celu poznania dokładniejszych informacji, zapraszam do zakładki "Regulamin" oraz "Co to jest?".
Kontakt: e-mail:prozaicy@vp.pl lub gg: 2171207 - halska.

5/12 - Rena [Piszę, bo lubię]
    Juletta Kortez przechadzała się, jak co dzień popołudniu, po pałacowych korytarzach. Było to jedne z nielicznych zajęć, które ją odprężało i dawało poczucie bezpieczeństwa. Nikt zazwyczaj jej nie zaczepiał, ludzie pozwalali jej samotnie spacerować po ogrodach, nie zwracając na nią większej uwagi. To był czas, który mogła poświęcić na przemyślenia.
    Tego jednak dnia, ktoś zakłócił jej monotonię. Niski mężczyzna z dość dużym brzuchem biegł w jej stronę, prawie nie potykając się o własne nogi. Julietta wpatrywała się w niego wyczekująco, zastanawiając się, co może od niej chcieć.
    -Panienko… - zaczął, kłaniając się tak nisko, na ile pozwolił mu brzuch. Ucichł na chwilę, biorąc głęboki wdech. – Mogłaby panienka przekazać to paniczowi? – zapytał, a w jego oczach pojawiła się prośba. – Panicz ma dziś naprawdę zły humor, a panienka wie, co dzieje się, gdy ktoś przynosi mu złe wiadomości.
    O tak, Julietta, jak nikt rozumiała, o czym mówił mężczyzna. Jej brat, Diego miał naprawdę trudny charakter w normalne dni, więc nikt nie chciał z nim rozmawiać, gdy miał te gorsze.
    Dziewczyna pokiwała głową. Nie chciała zostawić tego człowieka w potrzebie nawet, jeżeli obawiała się reakcji brata na wiadomość, którą mu niosła. Mężczyzna odetchnął głośno z ulgą i przekazał jej kawałek pergaminu zapieczętowanego pieczęcią, która należała do jednej osoby. O tak, mężczyzna miał rację, Diego na pewno nie ucieszy się z listu od swojej żony.
    Mężczyzna skłonił się jej po raz kolejny nisko, po czym zniknął na najbliższym zakręcie, jakby bał się, że dziewczyna odwoła swoje słowa. A była tego bardzo bliska. Nie chciała jednak zawieść tego człowieka, wiec ruszyła w stronę pomieszczenia, w którym aktualnie przebywał jej barat. Zapukała lekko do drzwi, a później nie czekając na jego odpowiedź, weszła do przyciemnianego pokoju. Diego siedział na jednej z czerwonych kanap. Już otwierał usta, aby powiedzieć coś złośliwego do osoby, która zakłóciła mu ciszę, ale gdy zobaczył Juliette, przełknął te niemiłe słowa. Ograniczył się tylko do posłania jej krzywego uśmiechu, który nie wróżył niczego dobrego.
    Ukłoniła się nisko, tak jak wymagała tego etykieta. Usłyszała prychnięcie Diega, a po tym poczuła na sobie jego strzelające piorunami czarne tęczówki.
    -Czy musisz mnie dobijać jeszcze bardziej? – zapytał, a w jego głosie było pełno jadu. – Wystarczy mi to, że robią to wszyscy inni ludzie. Ty już nie musisz.
    Julietta posłała mu smutny uśmiech. Najwidoczniej ludzie naprawdę zaleźli mu za skórę, skoro mówił takie słowa. Chciała podejść do niego i go przytulić, ale wiedziała, że nie mogła. List, który trzymała w ręce nie pozwalał jej na to.
    -Przykro mi, ale chyba będę musiała – wyszeptała po pewnym czasie, wyciągając przed siebie pergamin.
    Diego, marszcząc brwi, spojrzał podejrzliwie na kartkę, ale gdy zobaczył pieczęć, jego twarz pobladła. Wziął ją dwoma palcami, jakby była to jakaś zepsuta rzecz, po czym, po chwili namysłu rozerwał. Nie czytał wiadomości zbyt długo. Zaklął siarczyście, rzucił kartkę na ziemię, a po tym wstał i zaczął krążyć po pokoju. Julietta jeszcze nigdy nie słyszała, aby w jednym zdaniu zawrzeć tyle przekleństw, a nasłuchała się już niejednego. Żyła już zbyt długo, aby ich nie słyszeć.
    Wzięła kartkę do ręki i przejechała po niej wzrokiem. Skrzywiła się. Wielka Raquel Mia Kortez, kiedyś Garaia, wracała do domu. Kazała sobie przyszykować wielką ucztę na jutrzejszy wieczór. Julietta nie znosiła tej dziewczyny. Może i teraz należała do rodziny, może i była żoną jej brata, ale przecież nie oznaczało to, że musi ją wielbić. Zresztą nawet jej brat nie przepadał za nią, choć musiał dzielić z nią jedno łoże.
    Julietta podeszła do brata od tyłu zarzucając mu ramiona na szyję, przy okazji go obejmując. Diego na początku zesztywniał, ale po chwili położył swoją dłoń na jej. Uśmiechnęła się pod nosem, po czym oparła brodę o jego ramię.
    -Wszystko będzie dobrze – wyszeptała muskając wargami płatek jego ucha.
    Ich relacje nie były do końca takie jak powinny. Dla ludzi, którzy mieszkali w tym pałacu byli rodzeństwem, ale tak naprawdę nie byli ze sobą spokrewnieni. Nie byli nawet ludźmi. Każde z nich reprezentowało inną rasę. Żyli już w tylu czasach, tylu różnych miejscach, jako wiele różnych ludzi, że przestało ich interesować, co pomyślą inni o ich związku. Oczywiście nie odnosili się z tym publicznie. Nie potrzebowali już więcej skandali niż te, które otaczają postać Raquel. Zresztą nigdy wcześniej nie musieli się tym przejmować. Gdy odradzali się wcześniej, nigdy nie byli rodzeństwem. Teraz los zaśmiał się im w twarz i odrodził ich, jako bliźniaki dwujajowe, w jednej rodzinie. Nie byli w żaden sposób do siebie podobni, nie wspominając, że należeli do dwóch różnych ras – Julietta była anielicą, a Diego demonem.
    Różnili się niczym dwie krople wody w stawie. I z wyglądu, i z charakteru. Ona była blondynką o błękitnych oczach i delikatnej urodzie porcelanowej laleczki. On miał czarne niczym noc oczy i włosy, oraz twarz o ostrych wyrazistych rysach. Ona była pomocna, małomówna i uczciwa, a on wredny, zły i gwałtowny. Ona posiadała wszystkie cechy anioła, a on demona. Ludzie jednak nie widzieli tych znaczących różnic i uznali ich za rodzeństwo. A to był tylko początek ich katuszy.
    Julietta poczuła jak ciało Diego drży pod jej dotykiem, nie minęła chwila, gdy odwrócił się w jej stronę i przywarł gwałtownie do jej ust. Nie protestowała. Oddawała mu pocałunki z zachłannością dorównującą jego.
    Te miłe chwile przerwało głośne pukanie. Diego niechętnie puścił dziewczynę ze swoich objęć. Poprawił koszulę, którą dopadły ręce Juliette. Uśmiechnął się do niej, a ten uśmiech nie oznaczał niczego dobrego.
    -Ja znikam. Nie widziałaś mnie i nie wiesz gdzie jestem.- Po tym podszedł do dużego, otwartego na oścież okna i wyskoczył na zewnątrz.
    Julietta pokręciła głową. Tak waśnie uciekał od swoich problemów i zaszywał się w miejscu, w którym nikt go nie znajdzie. Wróci dopiero, gdy już wszyscy będą spać. Dziewczyna ruszyła więc do drzwi, aby kryć Diega.

    Następnego dnia Julietta czuła się potwornie. Nie chodziło tu o to, że musiała nakłamać połowie ludzi z pałacu, aby nie wydać tego idioty. Przez pół nocy nie mogła zasnąć, a to wszystko, dlatego, że miała wyrzuty sumienia. Rozmyślała o tym, czy dobrze postępuje, pozwalając zawładnąć się uczuciami. Jedna cześć jej duszy mówiła, że nie jest w tym nic złego, bo to los z nich sobie zażartował. Druga jednak uważała, że to co robią jest złe i powinni z tym skończyć. Nierozstrzygnięta wojna pomiędzy dwoma częściami jej duszy toczyła się przez pół nocy, nie pozwalając Juliette zasnąć i odpocząć. Tak więc, gdy przyszła jej służąca, aby ją przygotować, czuła się strasznie, oraz nie lepiej wyglądała. Oczy miała podkrążone i czerwone. Młoda dziewczyna jednak nie skomentowała jej wyglądu, tylko zaczęła szykować ją do śniadania.
    Gdy wyglądała już o wiele lepiej niż w momencie, w którym otworzyła oczy, wyszła na korytarz, aby skierować się w stronę wielkiej jadalni. Nie przemierzyła jednak nawet całego korytarza prowadzącego do schodów, gdy natknęła się na osobę, której nie chciała w żaden sposób więcej zobaczyć. Raquel Mia Kortez wróciła do domu. Dziewczyna posłała jej złośliwy uśmiech. Julietta wiedziała, że nie odejdzie stąd, puki wielka księżniczka nie powie jej kilku niemiłych słów.
    Raquel miała długie, sięgające prawie do pasa, krwisto czerwone włosy. Oczy, niczym u Diega, czarne jak noc. Tak jak on, też była stereotypem demona, dosłownie i w przenośni. Zimna, dbająca tylko o siebie, wredna dziewczyna.
    -Och, witaj Julietta – zaczęła, a w jej głosie było tyle sarkazmu, jakby powiedziała jakiś żart. – Czyżbyś przytyła? Wydaje mi się, że przestałaś mieścić się w te sukienkę.
    Julietta dostała natychmiastowego paraliżu. Zawsze obiecywała sobie, że kiedyś odegra się na Requel i powie jej to, co o niej myśli. Zawsze jednak, gdy przychodziła jej ku temu okazja, zapominała wszystkie wredne formułki, które układała sobie w głowie. Zostawała tylko pustka, która nie wygra z obelgami dziewczyny.
    -Och kochana, wyglądasz naprawdę strasznie. Czyżbyś nie spała pół nocy, bo dopadły cię jakieś wyrzuty sumienia.
    Policzki Juliette przybrały lekko różowawy odcień. Gdy Raquel zobaczyła, że trafiła w czuły punkt, brnęła dalej.
    -Mam nadzieję, że nacieszyła cię tą ostatnią nocą z Diegiem, bo teraz ja będę gościła go w swoim łóżku.
    Policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem, a sama Julietta cofnęła się o krok do tyłu. Raquel doskonale wiedziała o relacjach łączących rodzeństwo. Nie miała nic przeciwko temu, wychodząc za Diega. Sama zresztą też miała pełno mężczyzn na bokach. Diego jednak nie wykorzystywał tego faktu przeciwko niej, nie to, co Raquel.
    Julietta wiedziała, że nie może pozwolić sobie na takie traktowanie. Z jej ust wyszło tylko jedno słowo, którego pożałowała, ledwo ostatnia litera wyszła z jej ust. Wiedziała też, że Raquel nie wybaczy jej tego. Na jej twarzy malowała się taka wściekłość, że Julietta przez chwilę zastanawiał się, czy dziewczyna nie zechce zabić jej tu, na tym korytarzu.
    Po chwili, co było zdziwieniem dla nich obu, pomiędzy nimi stanął Diego. Nie spojrzał jednak na Juliette, jego wzrok utkwił w Raquel. Dziewczyna od razu przybrała smutny i zdesperowany wyraz twarzy.
    -Twoja kochana siostrzyczka nazwała mnie suką – powiedziała z lekką nutą ironii w głosie.
    Przez chwilę Julietta myślała, że Diego odpowie jej, że sama się o to  prosiła, albo jakiś inny wredny tekst. Nie zrobił jednak tego. Jego zimny wzrok utkwił w siostrze.
    -Czy nie ma w tobie za grosz pohamowania?! – zapytał prawie krzycząc, przez co Julietta miała ochotę się rozpłakać. – Ilekroć ją widzisz musisz ją obrazić, albo poniżyć? Dziewczyno, musisz w końcu dorosnąć!.
    Julietta wiedziała, że Diego mógłby prowadzić ten swój monolog jeszcze przez długi, długi czas. Ona jednak nie miała ochoty go słuchać. Odwróciła się w połowie jego zdania, tak, aby tamten nie zobaczył łez, które wezbrały w jej oczach. Nie czekając nawet jak skomentuje jej zachowanie, uciekła do swojego pokoju. Tam podłożyła krzesło pod klamkę, aby nikt się do środka nie dostał. Wiedziała jednak też, że nikt nie będzie próbował. Jej służąca tu nie przyjdzie, bo nie będzie miała ochoty po raz kolejny jej pocieszać. Diego też nie. On nigdy nie przeprasza za słowa, które wypowiada. Raquel dopięła swego, więc nie będzie jej dużej dręczyć.
    Leżała na łóżku płacząc prawie godzinę. Gdy przestała wiedziała doskonale, co musi teraz zrobić. Nie może siebie pozwolić na to, aby ktoś tak ją traktował. Pozbierała resztki swojej godności, by nie przyszło jej do głowy wycofać się i wyszła z pokoju w poszukiwaniu Diega. Wiedziała gdzie go znajdzie. On potrafił przesiadywać w tym pokoju cały dzień. Nie obawiał się, że spotka tam Raquel, ona nigdy tam nie chodziła. Weszła do pokoju nie pukając. Diego obrócił się w jej stronę, jakby spodziewał się tego, że przyjdzie, na jego twarzy pojawił się jego zwykły uśmiech. Zdarzenie z przez godziny puścił w niepamięć. Ona jednak nie. Gdy chciał do niej podejść, poprosiła go, aby został na swoim miejscu, bo musi z nim poważnie porozmawiać. Przewrócił tylko oczami, ale wykonał polecenie, tak jak powiedziała.
    -Chciałabym cię prosić, abyś nigdy więcej nie traktował mnie tak, jak dziś na korytarzu – powiedziała z powagą.
    Była z siebie dumna, że w końcu wykrzesała z siebie to, co zawsze chciała mu powiedzieć.
    On jednak spojrzał na nią zdziwiony.
    -No weź Julietta, przecież to tylko były żarty.
    Dla niego każdy taki wybryk, to żart. Nie znał skrupułów, więc nie widział niczego złego w traktowaniu w ten sposób ludzi.
    Ona obawiała się właśnie takiej odpowiedzi. Musiała więc sięgnąć po inne środki. Zaplotła ręce za plecami, po czym, tak aby Diego tego nie zobaczył, przywołała do ręki jeden ze swoich sztyletów. Ten jednak był niezwykły. Nie należał do końca do niej. Dostała go w prezencie. Nie mógł wyrządzić jej żadnej krzywdy, a wszystkim innym zabijał ciało i duszę, tak, że nigdy więcej już się nie odrodzą. Ten jednak był inny. Owszem miał ją zabić. Dla obserwatorów miało to wyglądać jak zniszczenie duszy i ciała. Naprawdę jednak niszczył tylko ciało i pozwalał duszy przenieść się gdzie indziej, tak, aby nikt o tym nie wiedział i odrodzić się w innym miejscu.
    Julietta doskonale zdawała sobie sprawę, że Diego nie wie, że posiada tego rodzaju broń. Miała też nadzieję, że nigdy się o tym nie dowie. Chciała nauczyć go czegoś swoją śmiercią. Chciała też uwolnić się w końcu od demona, który non stop ją ranił. Kochała go, ale była gotowa na poświecenie.
    -Żegnaj – wyszeptała na tyle cicho, aby Diego miał problemy ze zrozumienie tego słowa.
    Po tym najszybciej jak tylko umiała wyjęła nóż z za pleców i przebiła swoją klatkę piersiową, aż do serca. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyła, to jego przerażona twarz. A po tym wszystko pogrążyło się w ciemności.                                              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

« »