Layout by TYLER
Fonts:dafont.com
Background:gyapo
Główna Regulamin Co to jest? Prozaicy - powrót Konkursy Facebook
Witaj na Prozaicy: Piórem! Jest to miejsce przeznaczone na publikację tekstów napisanych z myślą o konkursach lub akcjach literackich, organizowanych przez Prozaików. W celu poznania dokładniejszych informacji, zapraszam do zakładki "Regulamin" oraz "Co to jest?".
Kontakt: e-mail:prozaicy@vp.pl lub gg: 2171207 - halska.

Lacrimrose - Katja [Piszę, bo lubię]
            Szklanka, szklanka, gdzie jest ta cholerna szklanka z wodą?! Przecież stała tu, na stoliku. Przynajmniej kilka godzin temu jeszcze tam była. Równie dobrze mogła zlecieć... Nie, spokojnie. Jest tutaj.
            Drżącymi rękami chwyciła szklankę i jednym haustem wypiła całą zawartość, czując szybkie i mocne uderzenia serca w klatce piersiowej. Znowu przyspieszyło jej tętno. Koszulka przykleiła się do ciała, musiała się nieźle spocić w czasie snu.
Wytarła strużkę, która pociekła po brodzie, dopiero teraz powracając do przytomności. Wzrok powoli przyzwyczajał się do ciemności panujących w pokoju. Rozróżniała już poszczególne meble i stojące na nich bibeloty. Oczy nie rejestrowały kolorów, jak to w świetle dnia, lecz jedynie odcienie czerni, bieli i szarości. To jednak wystarczało w zupełności, żeby cokolwiek dostrzec i się nie zabić podczas nocnych wędrówek z pokoju do łazienki i z powrotem.
            Koszmar. Znowu śnił jej się koszmar. Pewnie dlatego, że za długo zasiedziała się w grze, ponieważ monstra, które zabijała w wirtualnej rzeczywistości, zaczęły przedostawać się do jej snów. Wyglądały dokładnie tak samo, jak wtedy, w grze, odtworzone z równą dokładnością i ze wszystkimi szczegółami. Jednak była jedna różnica: w snach nie panowała nad swoim ciałem. Musiała jedynie wykonywać polecenia. Jednak przeżywanie tego samego po raz drugi nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń, zwłaszcza że tym razem zabijanie czy odnoszenie ran bolało dużo bardziej. W grze poziom odczuwania bólu został zmniejszony do zera, nie czuło się tam zupełnie niczego. W snach, nie, w koszmarach – odczuwało się wszystko, choć uderzenia nie były realne.
            Uniosła głowę i spojrzała na wyświetlacz cyfrowego zegarka stojącego na biurku. Trzecia w nocy. Wszyscy domownicy śpią, ona sama jednak nie miała zamiaru kłaść się z powrotem. Nie chciała wracać w świat koszmarów, wiedziała, że nic dobrego już jej tam nie spotka i z całą pewnością przyśni jej się to samo. Wzdrygnęła się.
            Odrzuciła kołdrę i wstała. Jak natrętny owad powróciły do niej słowa prezenterki w dzisiejszych wiadomościach. Uzależnienie postępuje. Coraz więcej osób przestaje istnieć w realu i zostaje uwięzionym w świecie wirtualnym.
            Wtedy, rano, jeszcze to do niej nie dotarło. Nie rozumiała za dobrze znaczenia wiadomości dla niej samej, a przecież jej też dotyczyła. Nie sądziła, że tak dobrze zapamięta kilka nic nieznaczących zdań, że tak bardzo wbiją się w jej świadomość. Potem zaczęła się zastanawiać.
            Przez całe przedpołudnie siedziała przy laptopie i szukała jakichkolwiek informacji. Rozpaczliwie pragnęła informacji, ponieważ niechciana myśl zaczęła kiełkować w jej mózgu. Że ona sama też jest uzależniona.
            Wtedy zrozumiała wszystko, lecz i zdobyta wiedza nie napełniła jej zbytnim optymizmem. Wyglądało na to, że osoby spędzające w światach gier więcej niż cztery godziny na dobę, niepotrafiące myśleć o niczym innym, jak tylko o grze, i czujące się nieswojo, gdy przynajmniej raz dziennie nie zagrają co najmniej kilka godzin, nazwano Uzależnionymi. Osoby te nawet nie zauważały, kiedy gry odbierały im totalnie wszystko, kiedy stopniowo zmieniały rzeczywistość i zamykały w złotej klatce z pixeli. Gracze zatracali kontakt z realem. Przestawali cokolwiek wokół siebie zauważać. Żyli tak, jakby byli w grze. W samym społeczeństwie powoli zaczynała pojawiać się panika. Nikt nie wiedział, dlaczego tak się dzieje, nikt nie umiał przewidzieć skutków. A, co najważniejsze, nikt nie umiał temu zapobiegać i leczyć. Oczywiście, trafiło się kilka przypadków osób, które wróciły do normalności po długim pobycie w komputerowych światach. Wszyscy nieodmiennie opowiadali, że jedynym warunkiem powrotu jest przejście całej gry... i przeżycie. Jednak jak na razie niewielu zdołało tego dokonać. Bardzo niewielu. Takich szczęściarzy można by zliczyć na palcach jednej ręki. Pozostali... tkwili tam.
            Wzięła szklankę i ruszyła w podróż do kuchni, ostrożnie wymijając wszystkie zagradzające drogę sprzęty i meble. Wciąż jej się chciało pić. Na szczęście spała na parterze, gdzie mieściła się również kuchnia, a pozostała część rodziny miała pokoje na piętrze. To znacznie ułatwiało sprawę.
            Jeszcze chwilę przed pójściem spać przeglądała swoje wydrukowane notatki. Wyglądało na to, że kolejną rzeczą wzbudzającą niepokój i społeczeństwa, i władz, jest to, że niektórzy gracze umierali. Tak po prostu, jakby dostali nagłego zawału serca albo umarli śmiercią naturalną – we śnie. Jak wyjaśnili ci, którzy przeszli cały proces – umierali w grze, czy to zabici przez potwora, czy polegli w walce z innymi graczami. Życie było tylko jedno. Tak jak w realu.
            Nalała znowu wody do szklanki, tym razem już jednak piła powoli. Nigdzie jej się nie spieszyło. Miała czas. Usiadła na blacie kuchennym i sięgnęła po brzoskwinię leżącą obok w misce wraz z innymi owocami. Podrzucała ją przez chwilę do góry, zanim zdecydowała się na zjedzenie jej.
            Na podstawie relacji osób, które przeżyły, naukowcy podzielili cały ten koszmar na kilka faz, bardzo łatwo zresztą rozpoznawalnych. Pierwszy etap to było, oczywiście, wciągnięcie się w jakąś grę. Dowolną, dostępną na rynku. Zaczynają się wtedy dyskusje ze znajomymi – o tym, ilu wrogów się zabiło, jakie itemy zdobyło i jak przejść kolejną sekwencję. To jeszcze nie jest uzależnienie przez duże „U”. Jednakże obsesyjne myśli o grze, myślenie o niej dzień i noc, niemożliwość skupienia się na niczym poza światem wirtualnym właśnie zaliczano już do symptomów drugiej fazy. Fazy, w której gra powoli zaczynała wkraczać w rzeczywistość, najpierw przejmując kontrolę nad snami. Zaczynały się koszmary będące doskonałym odzwierciedleniem tego, co robił gracz. Wszystko jest identyczne i przerażająco realne.
            Wymachiwała nogami w powietrzu, wciąż czując działanie adrenaliny. Bała się. Czuła strach od momentu, w którym zrozumiała, że została wciągnięta w drugą fazę. Kolejne stały się już tylko nieuchronnością. Nie czuła się już bezpiecznie we własnym domu, we własnym pokoju. Zawsze myślała, że gry to gry – posiedzisz w wykreowanym przez twórców świecie z godzinkę, dwie, czasem może dłużej, jeżeli cię szczególnie wciągnie fabuła, możesz w każdej chwili się wylogować, zatrzymać grę, zapisać, wyłączyć komputer i po paru minutach zapomnieć, że jeszcze parę minut temu siekałeś strażników na drobne kawałeczki. Ot, rozrywka, nic więcej. Nie czujesz bólu, jedynie poruszasz wybraną postacią, idziesz według wskazówek... Teraz jednak okazywało się, że to nie wszystko. Że świat gier jest niebezpieczniejszy niż się na początku wydawało. Że tak naprawdę stawką w grze... jest własne życie. Własne przetrwanie.
            Trzecia faza następuje zwykle płynnie po drugiej, właściwie to jest z nią powiązana. Gracz już sam wtedy nie wie, że coś się zaczyna zmieniać, ponieważ przebudowa otoczenia następuje stopniowo. Powoli, powolutku zostaje przeniesiony do wirtualnej rzeczywistości, do jednej gry. Gry, która staje się nowym realem.
            Gry nazywanej Labiryntem.
            Czuła, jak szybko bije jej serce. Nasłuchiwała, spodziewając się, że w każdej chwili z ciemności wyskoczą potwory, a ona nie będzie miała nawet jak ich zabić. Chyba że nożem kuchennym.
            Otworzyła szufladę i na wszelki wypadek wyjęła jeden ze znajdujących się tam noży. Wiedziała, że popada w paranoję, ale zgodnie z tym co przeczytała, mogła się nawet nie zorientować, że już jest w grze. Mogła zginąć. Proszę, niech to wszystko okaże się koszmarnym snem!
            Pestka zjedzonej brzoskwini wylądowała w zlewie, gdy zeskakiwała z blatu, dzierżąc w jednej ręce rękojeść zwróconą ostrzem do dołu. Trzęsła się.
            Głupia, przestań panikować! Nic ci nie grozi. Za dużo naczytałaś się wiadomości i teraz zaczynasz popadać w paranoję. Naprawdę przesadzasz. Wracaj grzecznie do ciepłego łóżeczka i zapomnij o wszystkim. Tak będzie dla ciebie najlepiej. Nie denerwuj się już tak, pobudzisz wszystkich. Odłóż ten nóż... Tak, na stół. Powoli. Grzeczna dziewczynka. Teraz wracaj do siebie. Najlepiej zaklucz się i śpij do południa.
            Ciszę rozdarł nagle przeciągły krzyk dobiegający chyba z pierwszego piętra. Momentalnie zamarła, rozglądając się czujnie i próbując coś dostrzec na schodach. Sama nawet nie wiedziała, kiedy w jej dłoni pojawił się odłożony wcześniej na stół nóż. Czuła, jak mocno wali jej serce. Drżała. Wytężała słuch, czekając na wszelkie oznaki zbliżającego się niebezpieczeństwa. W razie czego była również przygotowana na ucieczkę do bezpiecznych pieleszy pokoju.
            Gdy po dłuższej chwili nic więcej się nie wydarzyło, zdecydowała, że nie będzie tak wiecznie sterczeć. Wciąż zmrożona do szpiku kości przenikliwym krzykiem wyjrzała na korytarz. Nie dostrzegła niczego podejrzanego, więc zaczęła się powoli wycofywać, trzymając przed sobą nóż w geście obronnym. Miała pecha, że jej pokój mieścił się na samym końcu korytarza, spory kawałek od schodów. W końcu jednak poczuła, że jej plecy ocierają się o drzwi. Sięgnęła za siebie ręką, próbując po omacku odnaleźć klamkę. Kiedy wreszcie się jej to udało, nacisnęła ją powoli, nie chcąc tworzyć niepotrzebnego hałasu, jednakże do pokoju wskoczyła już jednym susem, gnana paniką. Zatrzasnęła za sobą drzwi, już się nie przejmując tym, że wszystkich pobudzi, i błyskawicznie przekręciła tkwiący w zamku klucz.
            Dopiero wtedy mogła sobie pozwolić na odprężenie się i rozluźnienie mięśni. Usiadła na podłodze, pod drzwiami, wciąż ciężko oddychając, jakby przebiegła co najmniej maraton. Wypuściła nóż z ręki i zapatrzyła się w nieokreślony punkt przed sobą.

            Obudziła się dwie minuty przed ustawioną godziną alarmu budzika. Przetarła zaspane oczy, jeszcze nie do końca przytomna. Sprawdziła szybko godzinę – szósta trzydzieści – spokojnie zdąży. Z ulgą opadła z powrotem na poduszki, przypominając sobie wydarzenia z poprzedniej nocy. Najpierw koszmar, potem eskapada do kuchni po szklankę wody... Krzyk. Błysk noża w dłoni. Barykadowanie się w pokoju. Nie, to był tylko sen, bardzo realistyczny, ale jednak tylko sen. Po prostu jej się to przyśniło, nic więcej, uznała. Przecież niemożliwe, żeby nocne wyczyny okazały się prawdą, jeszcze przecież nie oszalała! Jedynym racjonalnym wyjaśnieniem jest właśnie sen. Stanowczo za długo zasiedziała się w grze i przez to nawiedził ją w nocy koszmar. Tak, na pewno. Widocznie spanikowała, coś wzbudziło wczoraj jej niepokój, a umysł dorobił do tego przerażającą wizję. Innego wytłumaczenia nie ma.

            Uspokojona tą myślą wstała z łóżka i zabrawszy uszykowane dzień wcześniej, pozostawione na oparciu krzesła ubrania, udała się do łazienki, nie zwróciwszy zbytniej uwagi na leżący na szafce nóż kuchenny, od którego ostrza odbijało się wpadające do pokoju światło słoneczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

« »