Layout by TYLER
Fonts:dafont.com
Background:gyapo
Główna Regulamin Co to jest? Prozaicy - powrót Konkursy Facebook
Witaj na Prozaicy: Piórem! Jest to miejsce przeznaczone na publikację tekstów napisanych z myślą o konkursach lub akcjach literackich, organizowanych przez Prozaików. W celu poznania dokładniejszych informacji, zapraszam do zakładki "Regulamin" oraz "Co to jest?".
Kontakt: e-mail:prozaicy@vp.pl lub gg: 2171207 - halska.

Październik - Imolth [Piszę, bo lubię]
Dłonie, wciskające perfekcyjnie białe klawisze lśniącego fortepianu, nawet nie ośmielają się zadrżeć. Pianistka jest wyprostowana, poważna, skupiona. Czekała na ten jesienny występ od lat. Długie palce bezbłędnie przemieszczają się po klawiaturze, przeskakując w odpowiednich momentach z gamy na gamę, od niewysłowienie wysokich tonów, po ciężkie, niskie brzmienia. Talent.
Publika siedzi w milczeniu, zanurzona w miękkich, bordowych fotelach gmachu opery. Przyciemniona sala mieni się pastelowymi barwami płaskorzeźb i pięknych fresków. Twarze inteligentów i koneserów sztuki wyrażają najwyższy stopień zasłuchania. Sporadycznie słyszy się westchnięcia, co hojniejsi skłaniają się ku szczerej aprobacie w postaci subtelnego potakiwania głową. Klasa.
Muchy i białe koszule ze spinkami u rękawów, długie fraki, do perfekcji uczesane pozostałości po siwiejących już włosach. Wieczorowe suknie, nieskazitelne, jedwabne rękawiczki. Ułożone loki, wysokie koki, czepce, woale. Karminowe usta, róż na policzkach. Szyk.
Pianistka spogląda przed siebie, bierze głęboki oddech, przymyka powieki. Na jej lekko rozchylone usta wstępuje ledwo dostrzegalny uśmiech. Unosi głowę, palce wciąż przemykają pośród czerni i bieli klawiszy. Zawsze pragnęła zagrać Chopina w tak znamienitym miejscu. Wzdycha drżąco, oddech unosi pierś. Gra.
Drzwi na salę uchylają się niezauważalnie. Czerwony dywan, wiodący między fotelami ku podwyższonej scenie, wita nowego gościa, którego cień odbija się ponad głową pianistki. Długi, czarny płaszcz okrywa postać, która postanawia przesunąć się o kilka kroków wprzód. Bezszelestnie.
Artystka dochodzi do punktu kulminacyjnego utworu, poruszając całym ciałem próbuje podążyć za narzuconą nutami melodią. Zamyka oczy, długie rzęsy rzucają cień na blade policzki. Publice zapiera dech. Sam kompozytor nie zagrałby tego z większymi emocjami. Czarny płaszcz przemierza kolejne rzędy miejsc, nikt jednak na niego nie spogląda. W końcu przekrzywia głowę, kręgi wydają ciche chrupnięcie. Zatrzymuje się.
Fortepian zdaje się drżeć pod naporem palców. Wszystkie damy unoszą brwi w akcie wzruszenia, mężczyźni przymykają oczy, by nie ujawniać emocji. Pianistka oddycha coraz prędzej, uśmiecha się coraz szerzej, palce mkną coraz szybciej, klawisze mieszają nawzajem swoje barwy, tony zlewają się w jedno. Szaleństwo!
Spod czarnego płaszcza wysuwa się szczupła dłoń, opatrzona w miękką, białą rękawiczkę. Dzierżony w niej mały, srebrny pistolet błyszczy w migotliwym, ciepłym świetle wiszących u żyrandola świec. Odgłos wystrzału zostaje poprzedzony cichym, chrapliwym westchnięciem. W następnej sekundzie pierś pianistki przebija kula. Chrzęst żeber, rozerwana koszula. Śnieżnobiały materiał plami się ciemną czerwienią, wygięte w łuk ciało opada na klawiaturę. Blade usta zabarwione strużką życia. Zdławiony krzyk.
Wąskie strumienie krwi spływają niespiesznie po instrumencie, barwiąc fortepian żywym karmazynem. Przepływają po klawiszach, skapują pomiędzy, skapują na ziemię. Pistolet zostaje otarty białą rękawiczką, wędruje pod czarny płaszcz. Publika, ochłonąwszy z pierwszego szok, w panice zrywa się, wybiega, popycha postać w czerni, która zdaje się być już niezauważana. Kobiety podwijają długie suknie, pędzą ku wyjściu na wysokich obcasach, prowadzone przez swoich mężczyzn, którym pot spływa po łysiejących czołach. Panika!
Zza kołnierza czarnego płaszcza wyłania się szeroki uśmiech. Inteligenci biegną, potykają się o własne stopy, popychają innych, tratują. Koki już nie są tak cudnie upięte, błyszczące spinki spadają na czerwony dywan. Muchy trzeba rozluźnić, by jeszcze one nie uwierały ściśniętego strachem gardła. Postać delektuje się strachem. Ludzkie instynkty...
Otwarte, niewidzące oczy pianistki wpatrzone są w nuty. Jej dłonie nerwowo wpijają się w klawisze, jak gdyby wciąż chciała kontynuować występ. Sala pustoszeje. Drzwi zatrzaskują się z hukiem, krzyki powoli nikną w oddali. Czarny płaszcz przemierza salę, z wolna wchodzi na scenę, stuka obcasami. W końcu zatrzymuje się tuż obok pianina, delikatnie dotyka ramienia młodej dziewczyny – wschodzącej gwiazdy fortepianu, pasjonatki polskiego kompozytora. Podnosi nuty, splamione odpryskiem krwi. Ściera je jednym ruchem czerwonej rękawiczki, rozmazując posokę na pożółkłym kawałku papieru.
Ogląda ją z żywym zainteresowaniem, zrzuca z siebie płaszcz. Dłoń, wciąż trzymana na ramieniu artystki, zaciska się nagle i bezczelnie zrzuca bezwładną sylwetkę z taboretu. Kruche, drobne, blade ciało uderza o scenę, wydając głuche dudnienie z jodłowych desek. Postać zasiada do fortepianu, podsuwa siedzisko bliżej, strzela palcami, rozgrzewając się. Jedna z nóg taboretu przytrzaskuje rozerwaną koszulę dziewczyny, która porusza spazmatycznie koniuszkami palców. Nikogo to nie obchodzi. Zapada niezmącona niczym cisza, spośród której wydobywa się tylko

Wkrótce w opustoszałej operze rozlegają się dźwięki Marsza Pogrzebowego w tonacji c-moll. Perfekcyjnego jak  nigdy dotąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

« »